" Moja córka, Joasia,
poprosiła mnie o recenzję kremów na dzień i na noc oraz serum do twarzy z serii receptura Babci Agafii.
Nie będę ukrywać,
że gdy pierwszy raz usłyszałam o
rosyjskich kosmetykach, to nabrałam podejrzeń, iż po ich użyciu
wyłącznie będę świecić ;) Moje nastawienie
wynikało być może z faktu, że nie tylko nigdy nie słyszałam o
rosyjskich kosmetykach, lecz może również trochę z uprzedzeń? Jednak
zaufanie, jakim darzę moją córkę, nakazało mi je
wypróbować . Joasia ma taką
zaletę, a może to jednak wada, że nie
kieruje się ceną ani marką kosmetyku, lecz wyłącznie jego składem. Często odrzuca drogie
kosmetyki renomowanych firm twierdząc , że są zbyt „chemiczne” i tylko szkodzą cerze, zamiast jej pomóc. Okazuje się , że cena i firma nie zawsze są wyznacznikiem wysokiej jakości produktu. Joasia, zresztą, sprawdza składy wszelkich produktów, nie tylko
kosmetyków i ma ogromną wiedzę na ten
temat. Tak nawiasem , nie wgłębiając się zanadto, to cecha dziedziczna J
Nazwa serii
kosmetyków jest koszmarna. Jednak nie
koniec na tym. Samo opakowanie jest niestety przeraźliwie kiczowate. Rzeczona
babuszka Agafia, nie wzbudza swoim wyglądem naszego zaufania, ba, nie zachęca również do wypróbowania kosmetyków. Być może jednak nie znamy się, a może wynika to ze
specyfiki rosyjskiego klienta i marketingu i
to jest zupełnie dla nas nie do ogarnięcia – im więcej złoceń, kolorów i dziwacznych ozdób , tym chętniej konsumenci sięgają po produkt?
Przejdźmy
do oceny właściwego produktu. I tu
proszę państwa, czeka nas prawdziwa
niespodzianka. Uczciwie muszę stwierdzić, że
zarówno kremy , jak i serum, są świetne. Mają bardzo dobrą konsystencję.
Serum używam kilka razy tygodniu, przed nałożeniem kremu na noc, którego używam
codziennie i z przyjemnością rano stwierdzam miłą gładkość skóry twarzy i mam
poczucie dobrego jej odżywienia. Szczególnie do gustu przypadł mi krem na
dzień. Zawsze miałam problem ze znalezieniem
takiego kremu, który nie
rozmywałby mi całego makijażu i nie czułabym
lepkiej, tłustej skóry. Zwyczajnie tego nie cierpię. Jednak ten krem wchłania
się doskonale. Po nałożeniu, już po
chwili , nie czujemy go na twarzy. Jest matowy i nie ma żadnego problemu z
nałożeniem makijażu. Skóra jest również odpowiednio napięta, co daje uczucie dużego komfortu. Szczerze mogę
polecić go waszym mamom. Cena jest również
niska, bo 19,90 zł za 50 ml kremu, natomiast serum to 24 zł za 30 ml
produktu. Joasia zamówiła je dla mnie z
internetowego sklepu Kalina, który
zajmuje się sprzedażą certyfikowanych kosmetyków organicznych, naturalnych i ziołowych. I nawet nie jestem na nią zła, że
seria tych kosmetyków nazywa się
„aktywne odmłodzenie” , co jest śmieszne i osobiście w cuda nie wierzę, jak również , że przeznaczona jest dla kobiet w
przedziale wiekowym 50 +, bo kategorycznie dementuję, ta seria właściwie nie jest dla mnie ;)
Mam nadzieję,
że moja opinia , w jakikolwiek sposób, pomoże Wam zrobić miłą niespodziankę
Waszym mamom, wszak zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, a to czas i
przyjemność robienia prezentów wszystkim, których kochamy.
Pozdrawiam wszystkich czytelników bloga.
mama Joasi"
Mam nadzieję, że recenzja mojej mamy Wam się spodobała :) Jeśli tak, koniecznie dajcie znać w komentarzach - na pewno będzie mamie miło i może napisze jeszcze kolejne!
Pozdrawiam
Asia
Masz bardzo fajną mamę! Może rzeczywiście zastanowię się nad tym zestawem dla mojej mamy na święta... :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, też tak myślę! :) Powinna być zadowolona, więc myślę, że to dobry pomysł na prezent :)
UsuńRównież bardzo mi się podobało :) Zatrzymałam się nad tym wpisem, bo Kalina, kosmetyki rosyjskie... Tekst świetny :) Czekamy na więcej ;)
OdpowiedzUsuńDziękujemy za miłe słowa! :)
UsuńWłaśnie planuję jakieś większe zamówienie rosyjskich kosmetyków, może dorzucę coś dla mamy :) Choć na razie chyba skuszę się tylko na kosmetyki do włosów.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to dobry pomysł :)
Usuń