Hydrolat szałwiowy - recenzja

Wiele z Was było zainteresowanych moją opinią na temat hydrolatu szałwiowego. Mimo, że nigdy nie pisałam recenzji hydrolatów, postanowiłam tym razem zrobić wyjątek, gdyż ten jest naprawdę ciekawy. Żaden inny nie miał tak szerokiego (jak na hydrolat) spektrum działania. Zapraszam do czytania.



Tak jak już pisałam przed chwilą nigdy nie pisałam recenzji hydrolatów, bo był to dla mnie zbyt prosty produkt, o oczywistym działaniu. Większość z nich służyła mi głównie do odświeżenia twarzy rano i po wieczornym demakijażu. Miały przy tym w miarę ładnie pachnieć.

Gdy po raz pierwszy zamówiłam hydrolat szałwiowy z ZSK, mój hydrolatowy świat częściowo runął, przede wszystkim ze względu na to, że ten potwornie śmierdzi. Jak dla mnie nie jest to zapach szałwii, tylko przyprawy do pizzy. Przyprawa do pizzy jest ok, ale gdy ma się ją po części zjeść, a nie nakładać na twarz. Weźcie pod uwagę to, że nie mam w zwyczaju zwracać uwagi na zapach kosmetyków, więc ten musiał naprawdę mnie irytować. Na szczęście mój nos szybko zaczął ignorować ten smród, a może i zapach częściowo wywietrzał?

Przejdźmy jednak do bardziej istotnych rzeczy, a mianowicie do działania naszego hydrolatu. Opis produktu ze strony ZSK jest lapidarny:

"Odświeża, oczyszcza i działa przeciwzapalnie. Ma właściwości dezynfekujące, tonizujące, nawilża skórę, przygotowuje ją do lepszego wchłaniania substancji czynnych. Może być stosowany do całodziennego nawilżania cery i odświeżania makijażu zarówno latem jak i zimą."
Ciężko zbadać część właściwości (np. przygotowanie do lepszego wchłaniania substancji czynnych), ale z pewnością mogę potwierdzić, że wszystko napisane powyżej to prawda. 
Hydrolat bardzo fajnie odświeża i oczyszcza skórę. Jeśli chodzi o działanie przeciwzapalne i dezynfekujące, to rzeczywiście częściowo stopuje rozwój jakiś krostek. Gdy mam jakąś rozdrapaną (wiem, niedobra Asia), to przy przemywaniu nim tego miejsca odczuwam delikatne szczypanie - dla mnie to znak, że rzeczywiście je dezynfekuje. 
Tonizowanie też stosunkowo ciężko zauważyć, jednak hydrolat ma działanie lekko ściągające - nie takie z wysuszenia, lecz takie, które napina skórę i trochę ściąga pory. Poza tym lekko matuje świecącą skórę. Nie wiem jak sprawdziłby się u posiadaczek skóry tłustej. U mnie idealnie działa w sytuacji, gdy po demakijażu mój nos świeci się "od czystości". Przemywam twarz hydrolatem i świecenie praktycznie znika. Jeśli chodzi o nawilżenie, to wiadomo, że nie jest to nawilżenie jak po kremie, lecz gdy pewnego dnia postanowiłam zrobić eksperyment i po wieczornym użyciu hydrolatu nie nałożyłam na skórę już niczego, to następnego dnia obudziłam się z gładką, absolutnie niewysuszoną skórą. Dla mnie to znak, że jednak jakieś nawilżenie jest. 
Mimo, że nie uważam hydrolatów za kosmetyki typowo pielęgnacyjne, raczej za produkty, które pomagają w pielęgnacji, to ten jest naprawdę świetny. Jest lepszy niż jakikolwiek tonik, który używałam. Jest tak dobry, że nawet ten okropny zapach da się przeżyć :)

Naprawdę polecam!

Używałyście? Lubicie?

Pozdrawiam
Asia



8 komentarzy:

  1. Baaardzo mnie zaciekawiłaś. Muszę wypróbować ten hydrolat :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Opis brzmi zachęcająco:) Chętnie poznam każdy kosmetyk, który zwęża pory i matowi cerę:) Zniosę nawet zapach przyprawy do pizzy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D jak zapach Ci niestraszny to śmiało próbuj! :)

      Usuń
  3. hydrolaty kuszą mnie od jakiegoś czasu i chyba w końcu zainwestuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odkąd spróbowałam już nie wyobrażam sobie pielęgnacji twarzy bez hydrolatu ;)

      Usuń
  4. ja jestem wielką fanką hydrolatów, u siebie też o nich pisałam. Moim ulubionym jest hydrolat oczarowy! Pięknie pachnie i działa rewelacyjnie. Szałwiowego akurat nie testowałam ale jeszcze mam czas:)
    buźka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedyś używałam oczarowego i również mi się podobało jego działanie :)

      Usuń