Moja walka z naczykami: rafinowany olej z orzechów laskowych - recenzja

Dokładnie miesiąc temu dotarło do mnie moje zamówienie z ZSK i z kolorówki (post o tym - klik), a w nim kilka produktów, które miały mi pomóc walczyć z moją płytko unaczynioną cerą na policzkach. Postanowiłam, że będę je testować pojedynczo, żeby dokładnie widzieć, co konkretnie działa. Testy zaczęłam od rafinowanego oleju z orzechów laskowych z ZSK. 


Zastosowanie oleju (opis ze strony ZSK):
"Dobrze i głęboko wnika w skórę, wzmacniając ściany naczyń krwionośnych oraz przyspiesza regenerację komórek naskórka. Przeznaczony dla skóry z popękanymi naczynkami krwionośnymi, bladej, ziemistej, zmęczonej i wrażliwej. Dla skóry suchej, mieszanej i dojrzałej.
Olej wykazuje działanie ochronne, pielęgnujące, odżywcze i lekko tonizujące."


Za 30 ml olejku zapłaciłam 5,20 zł. 

Jak zapewne się domyślacie, najbardziej zależało mi na działaniu przeciw naczynkom - na wzmocnieniu, liczyłam na to, że staną się mniej widoczne, jak wspaniale robi to macerat z zielonej herbaty, który powoduje, że część staje się w ogóle niewidoczna. 

Stosowałam go przez miesiąc, 2 razy dziennie na cały obszar na którym znajdują się widoczne naczynka. 

Niestety jestem zmuszona stwierdzić, że ten olejek nie robi z naczynkami nic, a nawet nie zapobiegł tworzeniu się nowych! Planowałam testować go dłużej, lecz gdy pewnego dnia spojrzałam w lustro na mój lewy policzek, przeraziłam się i postanowiłam, że dam sobie spokój. Od niedzieli stosuję z powrotem macerat z zielonej herbaty i już jest trochę lepiej, ale nadal dość daleko od stanu, w jakim zaczynałam używanie oleju z orzechów laskowych. 

Skóra na moich policzkach poza płytkim unaczynieniem jest normalna, ani nie sucha, ani nie tłusta, więc ciężko mi ocenić stopień tego, jak ją nawilżył. Postanowiłam więc przetestować go na suchej skórze na moich łydkach. Niestety i tu nic nie zdziałał, sucha była tak sucha jak i wcześniej. 

Szczerze powiedziawszy nie wiem co teraz z tym fantem zrobić. Wypróbuję go jeszcze do włosów, może przynajmniej tu coś zrobi.

W ciągu najbliższych kilku dni rozpocznę testowanie kolejnego produktu - maceratu z kasztanów. Za miesiąc spodziewajcie się kolejnej recenzji.

A jak podsumować rafinowany olej z orzechów laskowych - rozczarowanie.

Znacie? Używałyście? Lubicie?

Pozdrawiam Was
Asia

4 komentarze:

  1. Uuu, szkoda. Może dlatego, iż rafinowany właśnie? A hydrolatu z kocanki próbowałaś może?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak... Z kocanki jeszcze nie próbowałam, teraz kończę kolejny oczarowy, w kolejce czeka porzeczkowy. Następnym razem zamówię kocankę :) A pomogła Ci?

      Usuń
  2. Tego olejku nie mam ani nigdy nie używałam. I chyba też nie skuszę się na niego, jeśli chodzi o pielęgnację twarzy- nie lubi ona chyba olei :( Może jednak rozważę kiedyś jego zakup jeśli chodzi o włosy.

    OdpowiedzUsuń
  3. a mi nie robi różnicy jakiego oleju użyję, albo jestem za mało spostrzegawcza.. ;)

    OdpowiedzUsuń