Ducray Melascreen Lait solaire spf50+ - recenzja

Po prawie dwu miesiącach stosowania filtru Ducray Melascreen spf 50+ postanowiłam napisać jego recenzję, sądzę, że poznałam kosmetyk wystarczająco, żeby jego ocena była wiarygodna i miarodajna. 


Stwierdziłam, że nie będę robić szczegółowej analizy składu i zawartości filtrów w kosmetyku, gdyż taką zrobiła Italiana89. Jest to fantastyczna, bardzo skrupulatna analiza "treściwości" produktu. Link do posta  Bardzo polecam zajrzeć do niej :)

Zacznę może od tego gdzie i za ile możemy kupić produkt. Osobiście zamówiłam go w internetowej aptece Dbam o Zdrowie w promocji za ok. 53zł. Obecnie cena regularna to 61,49zł. Za te pieniądze otrzymujemy 100ml kosmetyku, więc wydaje mi się, że nie jest to szczególnie wygórowana cena. 

Filtr przychodzi do nas w opakowaniu-tubce, zakończonym higieniczną pompką. Jestem zachwycona opakowaniem, dzięki któremu wiemy dokładnie ile produktu musimy nałożyć na całą twarz (u mnie 4 pompki), produkt nie utlenia się nadmiernie, czyli same zalety.


Jeśli chodzi o konsystencję, to sama w sobie jest dość lekka, producent nie okłamał nas nazywając produkt mleczkiem. 

Aplikacja nie jest bardzo uciążliwa, przez dłuższą chwilę musimy wsmarowywać filtr w skórę, jednak jest to dość łatwe, nie toporne. 
Filtr delikatnie bieli, na szczęście nie na tyle, żeby było to uciążliwe, po jakimś czasie ten efekt znika.

Największym minusem jest to, że produkt pozostawia po sobie tłustą i bardzo świecącą warstewkę. Po 15 minutach częściowo się wchłania, lecz tłustość i świecenie pozostają. Na szczęście daje się to jednak opanować przy pomocy pudru (u mnie bambusowy), musimy go jednak użyć dość sporo. W ciągu dnia raczej nie wymaga poprawek, świecenie nie przebija się przez puder i podkład.

Warto także wspomnieć, że jest to filtr stabilny, a więc możemy się po nim do woli maziać. Należy jednak pamiętać, że podkładu na filtrze nie rozsmarowujemy, ale go wklepujemy.
Osobiście stosuję układ: filtr, puder, podkład, puder. Jeśli nie nałożymy pudru bezpośrednio na filtr, nasze ręce będą kleić się do twarzy i z nakładania podkładu nici.

Jak z wydajnością? Szczerze mówiąc ciężko ocenić, opakowanie nie jest przezroczyste i ciężko "wymacać" dokąd sięga zawartość. Stosuję go od prawie 2 miesięcy - niecodziennie, gdy nie wychodzę z domu nie używam filtru, jednak zdarza mi się go reaplikować. 

No i najważniejsze - działanie. Filtr spełnia swoje podstawowe zadanie - świetnie chroni przed promieniowaniem UVA i UVB. Odkąd go stosuję na twarzy nie opaliłam się ani trochę. 

Warto także wspomnieć, że producent także nie oszukał nas, jeśli chodzi o obietnicę niekomodogenności. Produkt nie zapycha - mimo to wolę jednak zmywać makijaż i filtr od razu, gdy przychodzę do domu. 

Czy kupię ponownie? Myślę, że jeśli nie znajdę nic lepszego, to na pewno. Ciężko znaleźć filtr o tak przyjaznym (jak na filtr) składzie, a jego wady nie są  na tyle irytujące, żeby go skreślały.

Mam nadzieję, że moja recenzja Wam pomogła w wyborze filtru.

Pozdrawiam
Asia

2 komentarze:

  1. oj, jak on chronił... tęsknię trochę za tym używając misshy, po której mam wrażenie, że niestety trochę się opaliłam. przynajmniej żadnych przebarwień nie widać jak na razie, odpukać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli będziesz szukać dalej? Może spróbuj ten z A-dermy, najprawdopodobniej ten będę testować jako kolejny.

      Usuń