Kilka słów o zagranicznych kosmetykach

Podczas mojego wyjazdu na Rodos wielokrotnie spotkałam się z bardzo wieloma sklepami, które miały w swojej nazwie "nature" bądź różne wariacje na temat tego słowa. W znacznej części przypadków wchodziłam do tych sklepów z zamiarem obejrzenia produktów i ewentualnie kupna kilku. Liczba greckich firm produkujących kosmetyki "bio", "organic", "natural" jest ogromna. Prawda jest taka, że większość z nich ma z tymi nazwami niewiele wspólnego. Mimo to, kosmetyki są dość drogie (nie mogłam oprzeć się przeliczaniu na złotówki).




Jako że oliwka i produkty z niej wytworzone są jednym z sztandarowych greckich produktów, jak się zapewne domyślacie, większość kosmetyków bazuje na Olea europaea oil, czyli na oliwie z oliwek. Ten składnik rzeczywiście możemy znaleźć w każdym z "naturalnych" kosmetyków. Niestety w wielu przypadkach na tym się kończy. Bardzo dużo maseł do ciała zawiera oliwę jako jedyny treściwy i odżywczy składnik. Reszta to parafina, PEG-i, silikony, a często również parabeny. Niektóre zawierają jeszcze masło shea przy podobnej reszcie składników. Prawdę mówiąc nie widziałam chyba żadnego kosmetyku, którego skład by mi w 100% odpowiadał.

Zakupiłam dwa produkty. Jednym jest maska do włosów, drugim maseczka do twarzy.

Maska do włosów firmy Olive way "Hair conditioning cream for dry dehydrated hair". Nie używałam jej jeszcze i zamierzam poczekać z otwarciem do zimy - zawiera polyquaternia, które myślę pomogą mi ochronić włosy przed zimnem i ocieraniem się o płaszcz.
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Behetrimonium Chloride, Glycerin, Cetyl Esters, Diplamitoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Polyquaternium-47, Butylene Glycol, Ceteareth-20, Panthenol, Sodium Benzoate, Ethylhexylglycerin, Helianthus Annus Seed Extract, Glycine Soja Oil, Glycin Soja Sterols, Glycolipids, Lactitol, Phospholipids, Phytantriol, Polyquaternium-10, Disodium EDTA, Xylitol, Potassium Sorbate, Althaea Officinalis Root Extract, Helianthus Annus Seed Oil, Limonium Gerberi Extract, Linum Usitatissimum Seed Extract, Olea Europaea Fruit Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Fruit Extract, Sodium Hydroxide, Tocopherol, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Alpha-glucan Oligosaccharide, Lactobacilius, Maltodextrin, Olea Europea Leaf Extract, Polymnia Sonchifolia Root Juice, Parfum, Benzyl Benzoate



Jak widzimy, skład jest ładny, kilku składników mogłoby nie być, ale uważam, że jest spoko. Ze składników roślinnych mamy: ekstrakt z nasion słonecznika, olej sojowy, frakcje oleju sojowego, ekstrakt z korzenia prawoślazu, olej słonecznikowy, ekstrakt z zatrwianu (niestety nie wiem jakiego, wujek Google milczy, a ja niestety nie znam się na kwiatach :<), ekstrakt z siemienia lnianego, oliwa z oliwek, ekstrakt ze słodkich migdałów, olej ze słodkich migdałów, ekstrakt z liści oliwek, sok z korzenia Yacón.
Poza tym mamy glikolipidy, fosfolipidy, witaminę E.
Zastanawia mnie tylko skąd taka ilość substancji słodzących w produkcie. Ksylitol, oligosacharydy, laktitol. Mam go jeść? :D Czy mają jakieś inne zastosowanie?
Opakowanie zawiera 150ml produktu, kosztowało 9,90euro.

Drugim produktem jest maseczka do twarzy MacroVita Olive oil & white tea Beauty Peel-off mask. Maseczka ma działanie oczyszczające, pobudzające skórę, usuwa martwe komórki oraz zanieczyszczenia, wygładza zmarszczki pozostawiając skórę świetlistą i aksamitną.


Skład: Aqua, Alcohol Denat., Polyvinyl Alcohol, Glycerin, Methylopropanediol, Olea Europaea Fruit Extract, Butylene Glycol, Camellia Sinesis Leaf Extract, Panthenol, Glycyrrhiza Glabra Root Extract, Calendula Officinalis Flower Extract, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Olea Europaea Friut Oil, Allantoin, Oleth-20, Ethylhexylglycerin, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Parfum, Hydroxycitronellal, Benzyl Benzoate, Limonene.

Podobnie jak przy poprzednim kosmetyku kilka składników mi się nie podoba. Mógłby to być alkohol, jednak na opakowaniu jest zaznaczone, że należy aplikować maskę na cienką warstwę mleczka do demakijażu. Dzięki temu ograniczone są wysuszające właściwości alkoholu. Ja planuję nakładać na warstwę jakiegoś oleju. 
Poza tym mamy: ekstrakt z oliwek, ekstrakt z białej (chińskiej herbaty), pantenol, ekstrakt z korzenia lukrecji, ekstrakt z nagietka, sok z liści aloesu, oliwa z oliwek, alantoina. 
Za 15ml produktu zapłaciłam ok. 2euro.

A co Wy myślicie o małych "oszustwach" w nazwach typu "bio", "eko" etc? Jakie są Wasze doświadczenia z zagranicznymi kosmetykami?

Pozdrawiam 
Asia

3 komentarze:

  1. Myślę, że tego typu gra słów będzie pojawiać się tak długo, aż prawo nie sprecyzuje, czym jest kosmetyk ekologiczny. Na razie tego typu regulacje nie istnieją. Żeby otrzymać certyfikat trzeba spełniać określone warunki, ale żeby nazwać kosmetyk naturalnym nie trzeba spełniać żadnych warunków... Niestety, na certyfikaty mogą sobie pozwolić bogatsze firmy, bo to kosztuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mnie by to nie bulwersowało o tyle, gdyby wszyscy umieli czytać składy. Jednak nie wszyscy potrafią i właśnie na tych ludziach te firmy zarabiają, wykorzystując wiarę ludzi w dobre intencje tych firm.

      Usuń
  2. Jest ich mnóstwo na rynku, a "zwykły" konsument kupuje, bo i tak tańsze niż te, które są naprawdę naturalne. Świadomość ciągle mała.

    OdpowiedzUsuń