O analizie składów - racjonalnie

Czy każdy musi stosować pielęgnację organiczną i naturalną? Oczywiście, że nie! Czy jest sens, by na siłę przekonywać kogoś, kto takiej pielęgnacji nie stosuje, że jest ona lepsza? Też nie. Osobiście uważam, że każdy powinien mieć prawo do świadomego wyboru, bez narzucania racji z jednej bądź drugiej strony. Ale. Warto znać kilka "haseł" wypisanych na etykiecie, dzięki którym będziemy mogli zdecydować, czy dany kosmetyk jest dla nas dobry czy nie.


Co zrobić, gdy łuszczy się skóra, swędzi, pojawia się łupież lub "białe" nogi?
Najprawdopodobniej winny temu jest osławiony już SLS lub SLES, za czym stoi sodium lauryl sulfate lub sodium loreth sulfate. Są to silne detergenty wykorzystywane w większości drogeryjnych szamponów i żeli pod prysznic. Jeśli coś takiego się z nami dzieje, to znaczy, że nasza skóra jest zbyt wrażliwa na działanie tego detergentu. Jeśli nigdy nam się to nie zdarzyło - nie ma przeszkód, żeby go używać!
Co zrobić, jeśli mamy uczulenie na SLS? Należy po pierwsze odstawić wszystkie produkty, które je zawierają i kupić taki, który go nie zawiera. Ze swojej strony mogę polecić szampony Alterry, Equilibry, większość szamponów dla dzieci również nie zawiera tego składnika. Jeśli chodzi o żele pod prysznic - olejki myjące np. Isana, Nivea, również produkty do kąpieli dla dzieci.

Co zrobić, gdy boimy się o szkodliwe działanie pewnych składników?
Nie chcemy kupować jedzenia ze szkodliwymi konserwantami, więc czemu mielibyśmy kupować kosmetyki, które konserwanty zawierają? Pierwsze działanie "prewencyjne", które powinniśmy wykonać, to przejrzenie kosmetyków, których używamy na co dzień - krem do twarzy, krem do rąk, żel pod prysznic, balsam, ale także pasta do zębów i płyn do płukania ust. Jeśli w części poświęconej składowi kosmetyku znajdziemy cokolwiek, co kończy się na -paraben, produkt wyrzucamy. Czym są parabeny? Są to konserwanty, które zapobiegają zepsuciu się kosmetyku. Parabeny powodują nie tylko alergiczne wysypki czy wypryski, ale także wnikają w podskórną warstwę tłuszczową i kumulują się w niej. Niektóre badania mówią nawet o kancerogennym działaniu kosmetyków. Warto się zastanowić "po co nam to?" i poświęcić chwilę, na znalezienie produktu bez tych składników.

Kolejnym potencjalnie szkodliwym składnikiem są wszelkiego rodzaju sole aluminium. Znajdują się one w 99% dezodorantów. Co robią? Hamują potliwość, przez co wszystkie toksyny nie wydostają się z naszego organizmu. Jako że używamy dezodorantów pod pachami, a więc w okolicach węzłów chłonnych, potęgujemy ich możliwość dostania się do organizmu i skumulowania się w nim. Zablokowanie ujść gruczołów łojowych i potowych może doprowadzić do ich zapalenia. Badania również wykazały rakotwórczą właściwość soli aluminium. Jak znaleźć sole aluminium w składzie - nie jest to nic trudnego, gdyż pierwszym członem nazwy składnika będzie po prostu Aluminium, np. Aluminium oxide. Jak zastąpić zwykłe dezodoranty? Kupując ałun - naturalny minerał, który nie hamuje potliwości, za to zabija nieprzyjemny zapach.


Co zrobić, gdy smarujemy usta/dłonie balsamem, a gdy produkt zniknie z naszej skóry, jest tak samo wysuszona jak wcześniej?
Najprawdopodobniej kosmetyki te bazują na parafinie bądź na innych składnikach z destylacji ropy naftowej. Parafina jest składnikiem, który tylko i wyłącznie natłuszcza naszą skórę, jest pozbawiony właściwości odżywczych. Co więcej - tworzy na naszej skórze pewną warstwę, która nie pozwala skórze oddychać, co jeszcze bardziej potęguje wysuszenie naszej skóry. Jak znaleźć parafinę w składzie - Paraffinum Liquidum, Paraffin, Mineral Oil, Vaseline, Petrolatum. Należy przestawić się na sztyfty do ust i kremy do rąk, które nie bazują na parafinie, czyli np. kremy do rąk Isana lub Alterra, z pewnością część zwykłych kremów drogeryjnych.

Co zrobić, gdy nasze włosy wyglądają ładnie tylko, gdy po myciu użyłyśmy odżywki? 
Temu winne są z pewnością silikony. Silikony oblepiają nasze włosy, tworząc na niej powłokę, dzięki której włos wygląda na zdrowy, lśniący i gładki. Po zmyciu silikonów widzimy jednak jakie nasze włosy są naprawdę - szorstkie, matowe, oklapnięte. Jeśli nie podoba nam się ten efekt - przechodzimy na pielęgnację bez silikonów. O naturalnym włosomaniactwie najlepiej poczytajcie u BlondHairCare.

Jeśli chodzi o programy do analizy składów, najbardziej polecam tę stronę. Można wstawić cały skład kosmetyku albo analizować składnik po składniku.

Mam nadzieję, że pomogłam niektórym, którzy czują się zagubieni w tym natłoku maniactwa naturalnej pielęgnacji. Nie uważam, żeby była ona konieczna dla każdego konieczna, warto jednak zdać sobie sprawę z tego, co znajduje się w buteleczkach kosmetyków.
Osobiście jednak staram się przejść do organicznych i naturalnych kosmetyków tylko i wyłącznie, gdyż dla mnie taka pielęgnacja jest najlepsza.


A wy - do jakiego stopnia interesujecie się składami kosmetyków?


Pozdrawiam
Asia

9 komentarzy:

  1. Ja staram się zmieniać pielęgnację i kolorówkę na bardziej naturalną. Ale również uważam, że każdy powinien decydować sam o tym, co jest dla niego dobre. Mi SLS, parabeny, silikony, parafina, jak również gliceryna po prostu nie służą. Po co mam się martwić "łupieżem", wielkimi pryszczami czy zamglonymi oczami, skoro mogę znaleźć kosmetyki bez tych składników. Na razie nie wszystkie moje kosmetyki są naturalne. Używam cieni Inglota, ich różu, eyelinerów i kredek. Nie mają parabenów, więc oczy mi nie łzawią, a skóra nie jest po nich zaczerwieniona. Trzeba znaleźć to, co nam pasuje i trzymać się tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę dokładnie tak samo. Następnym krokiem dla mnie w przejściu do "zdrowej" kolorówki będzie podkład mineralny, dziś zamawiam próbki. Niestety z naturalną kolorówką jest problem taki, że jest bardzo droga. Widziałam ostatnio w internecie np. kredki do oczu Natura Siberica po 70zł jedna. A szkoda : <

      Usuń
  2. wystrzegam się kilku składników na początku składu i starczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja od czasu do czasu pozwalam sobie na małą dawkę sylikonów :)
    Co do SLS po odstawieniu szamponu z tym składkiem moje włosy są bardziej miękkie lecz szybciej się przełuszczają :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Unikam wszystkich składników, które wymieniłeś i powiem Ci szczerze, że piekielnie trudno jest znaleźć takie kosmetyki ;)
    Anomalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, większość kosmetyków w drogeriach zawiera te składniki, zwłaszcza jeśli chodzi o parabeny :<

      Usuń
  5. Odkąd przestawiłam się na naturalną pielęgnację - widzę fenomenalną różnicę! Chociaż może źle to ujęłam - wciąż się na taką pielęgnację "przestawiam", wciąż mam mnóstwo kosmetyków drogeryjnych, od składu których jeży mi się włos na głowie ;) Produktami do ciała, stóp i dłoni się nie przejmuję (choć staram się wybierać te, które zawierają cenne olejki i ekstrakty, które faktycznie mogą świetnie działać) - ale jeśli chodzi o twarz i włosy, to już jest inna bajka. Zużywam to co mam, ale przestawiam się na inną pielęgnację i widzę realne efekty ;)

    Oczywiście masz rację w tym, co piszesz, ale ja aż tak się parabenów nie wystrzegam - boję się, że zamiast tego producent doda do składu coś jeszcze gorszego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wyszłam z założenia, że jak już chcę wyeliminować jakiś składnik z mojej pielęgnacji to na całego ;) Podobnie jak u Ciebie -trochę żal mi wyrzucać kosmetyki ze "złym" składem, więc powoli zużywam je do końca. Myślę, że analiza składów tak ogólnie to fantastyczna sprawa, dzięki której m.in. możemy zminimalizować pieniądze wyrzucane w błoto na buble.
      Jaki składnik masz na myśli pisząc "coś jeszcze gorszego"?

      Usuń
  6. Stronka godna uwagi przy analizach kosmetyków:

    http://analizy-kosmetykow.blogspot.com/

    Jest też post o lakierach do paznokci bez formaldehydu, toulenu i DPB, szampony bez SLS i SLES (lista), balsamy do ciała bez silikonów, parafiny i kremy do twarzy bez silikonów, parafiny itd.

    OdpowiedzUsuń