Trzy miesiące na diecie wegańskiej

Niedawno dzieliłam się z Wami moimi wrażeniami po miesiącuna diecie wegańskiej. Pierwszy miesiąc nie był łatwy z kilku przyczyn, przede wszystkim miałam problem z odmówieniem sobie wszystkich moich ulubionych słodyczy – ciast, produktów z mleczną czekoladą i często zdarzało mi się, że jadłam tego typu produkty, które zawierały składniki odzwierzęce.


Szczerze mówiąc, kiedy pozwoliłam sobie na to, by od czasu do czasu móc zjeść coś takiego, przestałam mieć na te rzeczy taką ochotę. Obecnie nadal zdarza mi się przekąsić jakieś „tradycyjne” ciasteczko, jednak częstotliwość tego typu odstępstw zmniejszyła się drastycznie, zdarza mi się to tylko w gościach.
Jeżeli chodzi o mięso, to już od samego początku nie jedzenie go nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Pozostaje to bez zmian.

Genialnym dowodem dla samej siebie na to, że na diecie wegańskiej można jeść normalnie, bez żadnych większych wyrzeczeń, była Wielkanoc, na którą przygotowałam dwa „tradycyjne” ciasta w wersji wegańskiej. Okazało się, że wegański i nawet bezglutenowy mazurek jest po prostu przepyszny i tak właściwie nie do odróżnienia od niewegańskiego, podobnie jak wegańska babka drożdżowa. Trzecim ciastem był przepyszny jagielnik Raffaello, który nie był już tak tradycyjny, ale wydaje mi się, że gdyby ktoś nie wiedział, że jest to ciasto z kaszy jaglanej, nie wpadłby na to :) To, co warto zauważyć to także fakt, że wegańskie ciasta wcale nie muszą być bardzo skomplikowane ani bardzo drogie. Oczywiście są i takie przepisy, ale taka sama sytuacja występuje też przy tradycyjnych wypiekach.

Dieta wegańska dała mi naprawdę mnóstwo. Jedną z wielu zalet jest poznanie setek nowych smaków, nowych połączeń różnych smaków, których w innych okolicznościach z pewnością bym nie spróbowała, nowych i nieoczywistych zastosowań różnych produktów spożywczych. Przykładowo, ostatnio zrobiłam pastę kanapkową z ziaren słonecznika, która jest genialna! Z kolei na wegańskim jarmarku kupiłam pastę kanapkową z zielonego groszku i… banana! Na wytrawnie!

Kolejną ogromną zaletą jest to, jak poprawiły się moje umiejętności kucharskie. Wcześniej niezbyt często gotowałam ze względu na to, że brzydziłam się dotykać mięsa. Problem ten zniknął sam i teraz gotuję bardzo często i bardzo różne potrawy, zdobywam mnóstwo doświadczenia i samo gotowanie naprawdę fajnie mi wychodzi.

Inną zaletą jest fakt nieskończoności wegańskich przepisów. W Internecie jest tego po prostu mnóstwo! W zakładkach mam dziesiątki przepisów już wypróbowanych i tych do wypróbowania, nie tylko obiadowych, ale również deserów. Cały czas wypróbowuję nowe przepisy i na pewno nie mogę narzekać na monotonię. Za mięsnych czasów nigdy nie jadłam tak zróżnicowanie. 

Ostatnią rzeczą, w sumie najważniejszą, jest to, jak poprawiły się moje wyniki krwi. Znacząco do góry poszła chociażby hemoglobina, co dowodzi na to, że weganizm nie oznacza anemii ;). Czuję się fantastycznie, nie mam żadnych dolegliwości, a problemy z układem pokarmowym odeszły w niepamięć.

Poza tym wszystkim odczuwam ogromną satysfakcję i radość z tego, że moją dietą nie przyczyniam się do cierpienia zwierząt, że rezygnując z produktów odzwierzęcych pomagam naszej planecie. To niesamowite uczucie, które polecam wszystkim.

Wspaniała jest również wegańska społeczność! W Toruniu organizowane są Wolne Jarmarki, na których można zakupić dużo wegańskich, naturalnych produktów. Zawsze spotykam tam wielu niesamowicie sympatycznych i pozytywnie zajaranych ludzi :)

Podsumowując: przejście na dietę wegańską było naprawdę wspaniałą decyzją. Zyski z takiego stylu odżywiania są o wiele, wiele większe niż pozorne straty i nie wyobrażam sobie już innego sposobu odżywiania.