Jak nie przytyć w święta?

Nie jestem zwolenniczką restrykcyjnego przestrzegania diety podczas świąt. Liczenie kalorii czy makroskładników przy wigilijnym stole to coś, co może zabić cały klimat. Poza tym kto z nas nie czeka cały rok na te wszystkie pyszności?


Z drugiej strony uważam również, że nie po to ciężko pracujemy miesiącami, by osiągnąć swoje sylwetkowe cele, żeby potem w trzy dni wszystko zaprzepaścić.

Jak więc najeść się porządnie i nie przytyć?

1. Jedz tylko to, co naprawdę lubisz / Nie jedz czegoś tylko dlatego, że to potrawa świąteczna
Jeżeli lubisz coś "tak sobie" albo coś "w sumie jest smaczne" - nie jedz tego. Nie jedz też potraw świątecznych, za którymi nie szalejesz tylko dlatego, że masz okazję zjeść tę potrawę tylko raz w roku. Pamiętaj też, że nie musisz próbować wszystkich potraw. Jeżeli coś Cię nie zachęca, nie jedz tego tylko dlatego, że wypada.

2. Odpuść rzeczy, które możesz zjeść codziennie
Przykładowo - pierogi z kapustą i grzybami albo smażona ryba. O ile nie uwielbiasz tego typu rzeczy, poczekaj z nimi na inną okazję.

3. Przystopuj z alkoholem
Alkohol ma mnóstwo kalorii, a my pochłaniamy je kompletnie nie zdając sobie z tego sprawy. Rezygnując z niego lub znacząco go ograniczając, zaoszczędzamy kilkaset kalorii.

4. Nie "oszczędzaj apetytu"
Jeżeli nie zjesz normalnego śniadania, najprawdopodobniej rzucisz się na jedzenie i zjesz w ostatecznym rozrachunku o wiele za dużo. Tak więc posiłki poprzedzające kolację wigilijną czy świąteczny obiad zjedz jak zawsze.

5. Poczekaj przed wzięciem dokładki
Potrzeba około 20 minut, by sygnał o tym, że jesteśmy najedzeni, dotarł do mózgu. Zanim nałożysz sobie drugą porcję jakiegoś dania, poczekaj chwilkę. Jeżeli nadal jesteś głodna, jedz śmiało.

6. Bądź asertywna 
Mówienie "nie" ogólnie nie jest czymś łatwym, jednak warto się tego nauczyć. Przyda się w towarzystwie babć i cioć, które będą Cię namawiać do kolejnych dań i kolejnych porcji. Podziękuj i powiedz, że na razie jesteś pełna i może potem. Nie musisz jeść rzeczy, na które nie masz ochoty, by nie sprawić komuś przykrości.

7. Ruszaj się
Nie zachęcam do robienia regularnego treningu, ale dobrym pomysłem byłoby np. wybranie się z kimś z rodziny na półgodzinny spacer. Nie tylko będzie to świetna okazja, żeby pogadać z kimś bliskim, ale także zrobimy coś dobrego dla naszego zdrowia.

8. Wszystko z umiarem
Nie zakładaj, że nie będziesz jeść deseru albo ziemniaków. Jedz na co masz ochotę, ale przemyśl dobrze, czy kolejny kawałek makowca nie spowoduje u Ciebie okropnych wyrzutów sumienia i czy jest w ogóle warto go zjeść.


Jak to wygląda u Was?


Świąteczne stylizacje dla sylwetki gruszki, jabłka i klepsydry

Do Świąt zostały już niewiele ponad tydzień! W natłoku obowiązków związanych z tymi dniami, warto jednak zwrócić uwagę na to, w czym pokażemy się gościom w te szczególne dni. Mimo że niektórym może się to wydawać rzeczą stosunkowo mało ważną, osobiście uważam, że piękny strój gospodyni i gości to idealne uzupełnienie pięknych ozdób świątecznych i pysznych dań. Z całą atmosferą i otoczką towarzyszącym tym wspaniałym chwilom, daje to przepis na idealne święta :)

To, na co warto także zwrócić uwagę to to, by nasza świąteczna stylizacja była nie tylko piękna, ale także dobrze dopasowana do naszej sylwetki. W ten sposób stworzymy coś, w czym na pewno będziemy wyglądać i czuć się znakomicie.


Sylwetka gruszki
Bardzo wiele pań ma figurę gruszki - oznacza to przede wszystkim to, że nasze ramiona są wyraźnie węższe od naszych bioder. Towarzyszy temu bardzo ładna, wcięta talia talia i często większe uda.
Idealnym wyborem dla sylwetki gruszki będą rozkloszowane sukienki i spódnice, które nie tylko wyglądają niezwykle kobieco, ale także tuszują to, że biodra są szersze od ramion. Do tego warto zwrócić uwagę, by górna część stroju delikatnie poszerzała ramiona, np. dzięki dużemu naszyjnikowi, ozdobom, łódkowemu dekoltowi czy koszulowemu krojowi.
Dobrym trikiem będzie także założenie szpilek lub mocno wyciętych przy palcach balerin w kolorze rajstop. To optycznie wydłuży i wyszczupli nogi.




sukienka - H&M, buty - Ryłko, kopertówka - Even&Odd, naszyjnik - H&M, szminka - Yves Saint Laurent (odcień Rouge in Rock), lakier - Essie (odcień Ballet slippers)


Sylwetka jabłka
Sylwetka jabłka cechuje się przede wszystkim tym, że ramiona są szersze lub równe biodrom, zaś talia jest bardzo słabo zarysowana lub zgoła jej nie ma.
W tej sytuacji mogą jednak wystąpić dwa podtypy tej sylwetki: jedna - klasyczna - z większym biustem i tłuszczykiem skupionym w okolicach brzucha oraz druga - chłopięca, bardzo szczupła, bez zarysowanej talii. Oba typy "jabłek" mogą pochwalić się jednak często bardzo zgrabnymi nogami.

Jabłko "klasyczne"
Sylwetka klasycznego jabłka może często wydawać się być dość masywna i naszym celem będzie przede wszystkim dodanie jej lekkości i optyczne zmniejszenie górnej części ciała.
Dobrym wyborem będą proste, dopasowane sukienki, z wciętymi ramionami lub z rękawkiem do okolic łokci, który stworzy iluzję wciętej talii. Dobrym pomysłem będzie też dekolt w V i wzory, które zamaskują "oponkę". Warto szukać także wszelkich pionowych linii, np. w formie rozpiętego sweterka lub dopasowanego żakietu, które optycznie nas wyszczuplą.


kombinezon - H&M, szpilki - Oxitaly, bransoletka SNÖ of Sweden, kopertówka - Dune, szminka - MAC (odcień Fanfare)


Jabłko "chłopięce"
Naszym celem będzie optycznie zmniejszenie górnej części ciała i dodanie trochę kobiecych kształtów. Warto będzie przy tym podkreślić długie i zgrabne nogi.
Dobrym wyborem będą zwiewne i drapowane sukienki, które dodadzą sylwetce objętości. Dobrym trikiem będzie także dekolt w literę V, który optycznie zwęzi ramiona. Idealnym wyborem będzie także kombinezon lub damski garnitur z wąskimi spodniami.


sukienka - H&M, szpilki - Aldo, bransoletka - sweet deluxe, lakier - Essie (odcień Angora Candy), kolczyki - Anna Field 


Sylwetka klepsydry
Panie klepsydry to panie, których szerokość ramion jest równa szerokości bioder. Panie te mają również ładnie zarysowaną i szczupłą talię. Jest to sylwetka idealna z punktu widzenia proporcji - do tej sylwetki dążymy tuszując dysproporcje w sylwetce jabłka i gruszki. Przy takiej figurze warto podkreślić jej zalety i założyć ubrania dopasowane (co nie oznacza, że muszą być obcisłe!) do sylwetki.


sukienka - Topshop, szpilki - MICHAEL Michael Kors, bransoletka - TomShot, kolczyki - TomShot, szminka - MAC (odcień Creme d'Nude)

Za co pokochałam "Elementarz stylu" Kasi Tusk?

Odkąd tylko dowiedziałam się o tym, że Kasia Tusk pisze swoją książkę, wiedziałam, że muszę ją mieć. Jestem wielką fanką jej bloga, bardzo podziwiam jej pracę, estetykę i naturalność. Po lekturze książki osoba Kasi jest mi jeszcze bliższa - okazało się, że zgadzamy się w wielu kwestiach nie tylko związanych z modą, ale także ze stylem życia i spojrzeniem na świat.



Książka składa się z czterech części. Pierwsza część dotyczy tego, co każda z nas powinna mieć w szafie, aby stworzyć tak zwaną bazę i zawsze móc stworzyć proste, ale eleganckie i pasujące do nas stroje.
Kolejna część przedstawia porady dotyczące komponowania strojów na poszczególne okazje, takie jak uroczystości rodzinne czy weekendowy wyjazd za miasto.
Część trzecia rozkłada na czynniki pierwsze styl osób ze stolic mody: Mediolanu, Nowego Jorku, Londynu i Paryża.
Ostatnia część poświęcona jest aspektowi stylu, który nie jest związany bezpośrednio z naszym strojem czy wyglądem. Mowa jest tutaj o naszym zachowaniu, które tak właściwie bardzo często decyduje o tym, czy jesteśmy postrzegane za stylowe i eleganckie, czy też nie.

Porady przedstawione w trzech pierwszych częściach książki są naprawdę rzeczowe i konkretne. Przedstawiają wiele sprawdzonych sposobów na to, by w każdej sytuacji wyglądać nienagannie. Bardzo podoba mi się też to, że autorka postuluje minimalizm w szafie, przewagę jakości nad ilością, przemyślane zakupy oraz porzucenie bylejakości. Świetne jest także to, że w każdym rozdziale proponuje gotowe i odpowiednie na daną okazję zestawy, a także zachęca do stworzenia i zapisania własnych.


Tym, co przeważyło szalę na to, że absolutnie pokochałam "Elementarz stylu" są wszelkie przemyślenia i porady autorki dotyczące tego, jak powinna zachowywać się kobieta z klasą. Mimo że z jednej strony samo wyrażenie "jak powinna zachowywać się kobieta z klasą" może brzmieć dość staroświecko i odrzucać wiele z kobiet, głęboko wierzę, że są jednak pewne podstawowe zasady, których należy przestrzegać. Z ogromnym smutkiem obserwuję niestety dość często to, że coraz rzadziej te podstawowe zasady są przestrzegane i bardzo cieszy mnie to, że ktoś zabrał głos w tej sprawie. O czym mowa? O tym, jak nieeleganckie są pijane kobiety, jak okropnie i desperacko wygląda "świecenie golizną", o tym, że należy być w życiu dobrym i miłym człowiekiem oraz o wielu innych, ponadczasowych zasadach.

Kolejną, bardzo ważną dla takiej estetki jak ja, zaletą jest niewątpliwie to, jak piękna jest ta książka. Przepiękna oprawa, wysokiej jakości papier, to, że książka jest szyta, a nie klejona, przejrzystość i elegancja wydania w połączeniu z przepięknymi i klimatycznymi zdjęciami, to prawdziwa uczta dla oka.

To, co najbardziej urzekło mnie w tej książce to ogromna naturalność autorki, która wielokrotnie otwiera się przed nami, tłumaczy wiele rzeczy na własnym przykładzie, na własnych błędach. Wspaniały jest również humor autorki, to, że momentami potrafi się także śmiać z siebie. Uwielbiam to, że Kasia wielokrotnie przytacza różne anegdoty, wspomina o swojej rodzinie, przyjaciołach, o swoim mężczyźnie, o dniu codziennym, a także nieraz o swoich problemach. Wszystko to sprawia, że czytając tę książkę, czułam, jakbym rozmawiała z kimś bardzo mi bliskim.

Książka jest absolutnie cudowna i jeśli jeszcze nie miałyście okazji jej przeczytać, koniecznie to zróbcie :)


Czytałyście "Elementarz stylu"? Jakie są Wasze wrażenia?


Jak zmotywować się do zdrowego stylu życia

Często słyszę komentarze dotyczące zdrowego stylu życia, które sprowadzają się do wspólnego mianownika "chciałabym, ale...". Zazwyczaj po ale pojawiają się powody typu: nie mam czasu, nie chce mi się, niezdrowe jedzenie jest takie smaczne, a zdrowe niesmaczne, nie stać mnie i wiele innych. W większości sytuacji są to po prostu wymówki związane z tym, że niezdrowy styl życia jest po prostu wygodniejszy. Nie ma co ukrywać - nie zastanawianie się nad tym, co wkładamy do swojego żołądka albo nad tym, czy nie warto byłoby poruszać się trochę zamiast kolejny wieczór przesiedzieć na kanapie, nie wymaga od nas żadnego wysiłku, a to przed nim broni się nasza podświadomość.


Z doświadczenia wiem, że żadne zachowanie, która wymaga jakiegokolwiek wysiłku, nie stanie się naszym nawykiem, jeśli nie ma w nas autentycznej chęci, by rzeczywiście coś zmienić. Można polajkować na Facebooku sto fanpage'y z motywacją do ćwiczeń i zdrowego stylu życia, jednak jeśli sami nie odnajdziemy w sobie takiego wewnętrznego motoru, który by nas motywował, napędzał i momentami automatyzował nasze działania, to na nic się to zda.

Jak więc odnaleźć w sobie taką wewnętrzną motywację?

Po pierwsze: wiedza
Najlepszym sposobem na to, by odnaleźć skuteczną i pozytywną motywację jest ciągłe dokształcanie się w temacie. Chłoń wiedzę z różnych rzetelnych źródeł informacji. Skup się na książkach, blogach i fanpage'ach fachowców. Odpuść sobie wszystkie strony, których przesłaniem jest "bez bólu nie ma efektów" i tym podobne - takie slogany to motywacja negatywna, która działa odwrotnie do zamierzonego celu i wprowadza w błąd.
Posiadając odpowiednią wiedzę, oprócz tego, że należy żyć zdrowo, będziemy wiedzieć także dlaczego warto żyć zdrowo i co to tak właściwie oznacza. Nie ma sensu zaprzestawać spożywać dany produkt tylko dlatego, że usłyszało się "że jest niezdrowy, bo jest niezdrowy". Jeśli dowiemy się prawdy na temat danego produktu, będziemy mogli świadomie zdecydować, czy warto spożywać ten produkt, czy nie. Przykładowo - bardzo często demonizowane są frytki i zazwyczaj argumentem za tym, że są niezdrowe jest to, że są zrobione z ziemniaków, a "ziemniaki tuczą". Frytki są niezdrowe ze względu na użyte przy ich powstawaniu tłuszcze - tłuszcz palmowy, a potem smażenie w głębokim oleju. Jeżeli jednak frytki zrobimy od podstaw sami - pokroimy ziemniaki, wyłożymy je na blaszkę i upieczemy w piekarniku, nie ma w nich absolutnie nic niezdrowego i mogą stanowić fajny i smaczny dodatek do obiadu.
Poza tym, gdy naczytamy się na temat tego, jak bardzo szkodliwe są niektóre rzeczy albo co się w nich znajduje, całkiem możliwe, że nie będziemy nawet mieli ochoty na to, by je jeść.

Po drugie: samodyscyplina
Zmiana naszych przyzwyczajeń związanych z trybem życia, nawyków żywieniowych czy wdrażania nowych nawyków związanych z aktywnością fizyczną, będzie wymagała od nas na początku niemałego wysiłku. Wielokrotnie będziemy musieli sami siebie przekonywać, dlaczego to robimy i zmuszać się do pewnych zachowań. Wyrobienie nawyków trwa i czasem może być dość przytłaczające, dlatego ważne jest, by zmiany wprowadzać stopniowo. Warto założyć sobie, że na przykład przez najbliższy miesiąc skupiamy się na żywieniu. Dopiero, gdy nawyk powstanie, zabieramy się za kolejny, na przykład za dany plan treningowy itp. Wiedza, którą zdobyliśmy i nadal zdobywamy, będzie służyła nam za motywację przy wdrażaniu nawyków.

O samodyscyplinie (nie tylko w obszarze zdrowego stylu życia), o tym, w jaki sposób działa i dlaczego warto  pojawiły się już dwa wpisy na blogu: 

Nikt poza nami samymi nie może nas zmotywować do trwałych zmian w stylu życia. Pewne osoby mogą nas jedynie zainspirować, jednak cała praca należy do nas. Skupienie się na zdrowiu to coś naprawdę wspaniałego i warto się tym zainteresować. Powodzenia :)


8 powodów, dla których koniecznie musisz przeczytać "Slow fashion" Joanny Glogazy

Książkę "Slow fashion. Modowa rewolucja" Joanny Glogazy, a więc autorki bloga Style Digger zakupiłam jeszcze w przedsprzedaży, jednak dopiero kilka dni temu miałam okazję ją przeczytać. Świadomie nie czytałam żadnych jej recenzji, ponieważ nie chciałam, by cokolwiek wpłynęło na moją opinię na jej temat. Podświadomie wiedziałam jednak, że książka mi się spodoba, ponieważ bardzo lubię bloga Joanny i wszystkie jej posty o slow fashion czytałam z ogromnym zaciekawieniem. Nie myliłam się - książka jest fantastyczna i uważam, że każdy, absolutnie każdy, nawet osoba, która jest totalnie niezainteresowana modą powinna ją przeczytać. Dlaczego?


Bo to jedna z tych książek, która może totalnie zmienić spojrzenie na sprawę. Myślę, że w dzisiejszych czasach każdemu przyda się książka, która namówi do pewnej racjonalności przy dokonywaniu zakupów i otworzy oczy na pewne kwestie związane nie tylko z modą, ale też z naszym wizerunkiem i samopoczuciem. Która poniekąd poprowadzi za rękę przez dokonywanie porządków w szafie i zakupy z głową. 

Czytając tę książkę  przez większość czasu siedziałam i przytakiwałam - jest w niej naprawdę mnóstwo fragmentów, które są dokładnie identyczne z moimi poglądami. 

Za co pokochałam książkę "Slow fashion"?

1. Za namawianie do odejścia od bylejakości
Podobnie jak autorka uważam, że nie ma powodu, by w domu wyglądać byle jak albo by zatrzymywać ubrania, które "w sumie nie są złe". Ubrania "po domu" także powinny być estetyczne i zadbane. W każdej sytuacji zasługujemy na to, by być najlepszą wersją siebie.

2. Za zwrócenie uwagi na rzeczy, o których zazwyczaj nie chce się słyszeć
Informacje dotyczące etyki (a raczej jej braku) w przemyśle modowym zawsze są czymś potwornym i nie ma co ukrywać, że temat nie istnieje. Oczywiście, "wygodniej" jest nie wiedzieć lub udawać, że się nie wie, jednak to do niczego nie prowadzi. Z drugiej strony tak naprawdę nie mamy realnego wpływu na polepszenie warunków pracy osób zatrudnionych przy produkcji odzieży.  
Inną, fascynującą (ale i okropną) rzeczą jest to, jak bezwzględne są marki przy wciskaniu nam byle czego i tak naprawdę nie liczy się nic oprócz pieniędzy. Nawet kupując w ekskluzywnych markach istnieje szansa, że ich produkty zostały wyprodukowane w Chinach czy w Bangladeszu.

3. Za rzeczowe i konkretne wskazówki dotyczące tego, jak odnaleźć swój styl
Cały rozdział poświęcony temu tematowi jest wprost fenomenalny i choćby z tego powodu naprawdę warto jest sięgnąć po tę książkę.

4. Za to, że mimo wszystko nie demonizuje kupowania w sieciówkach, tylko wskazuje na to, czego nie warto kupować i na co zwracać szczególną uwagę.
Bardzo denerwuje mnie, gdy słyszę o "szmatkach z sieciówek, które rozpadają się po dwóch praniach". Nie wszystkie ubrania z sieciówek są niskiej jakości i są wykonane z marnych materiałów, trzeba tylko wiedzieć, czego się szuka. Poza tym, każda rzecz się rozpadnie, jeśli się o nią nie dba z należytą starannością. 

5. Za dużo ciekawostek dotyczących krawiectwa i materiałów
Z książki dowiemy się jakich mieszanek materiałów warto szukać, jaka jest różnica między tkaniną a dzianiną, jakie są właściwości niektórych materiałów, a także co nieco na temat przeróbek krawieckich.

6. Za praktyczne porady dotyczące dbania o ubrania 
Jestem osobą, która bardzo dba o wszystkie swoje rzeczy i nie wyobrażam sobie, by na przykład prać ubrania jak popadnie. Z książki dowiedziałam się jednak kilku nowych rzeczy dotyczących dbania o ubrania.

7. Za to, że wskazuje jak rozpoznać, czy ubranie jest dobrej jakości
Poza składem surowcowym danego ubrania, są inne czynniki, które stanowią o tym, czy dane ubranie jest dobrej jakości. Bawełna bawełnie nierówna, dlatego warto zapoznać się z tymi poradami.

8. Za duch minimalizmu, który jest mi niesamowicie bliski
Mniej znaczy więcej - mimo że sprawdza się to tylko do pewnego pułapu, zdecydowanie warto mieć mniej ubrań, ale za to takich, które kochamy i które pasują na nas idealnie. 

Tak więc jeżeli codziennie uważasz, że nie masz co na siebie włożyć, mimo że szafa pęka w szwach, nie lubisz swoich ubrań, chciałabyś zmienić swoje nawyki dotyczące kupowania - koniecznie sięgnij po tę książkę. 


Czytałyście książkę "Slow fashion. Modowa rewolucja"? Co o niej myślicie?



10 sposobów, by dodać szyku każdej stylizacji

Myślę, że zdecydowanej większości z nas zależy na tym, by w każdej sytuacji, nawet najzwyklejszej, wyglądać szykownie. Są kobiety, które nawet zakładając zwykłe dżinsy i białą bluzkę potrafią wyglądać niesamowicie stylowo. Jak one to robią? Co jest ich sekretem? Poniżej znajdziecie kilka wskazówek, jak dodać szyku każdej codziennej stylizacji.

1. Estetyka (ubranie czyste, kompletne, wyprasowane)
Każde, nawet najpiękniejsze ubranie będzie wyglądać źle, jeśli nie będzie zadbane. Zawsze warto dbać o to, by nasze ubrania były nieskazitelnie czyste i odprasowane, by miały wszystkie guziki i nie miały defektów. Wydaje się być to czymś oczywistym, jednak czasem (zazwyczaj z lenistwa) zapominamy o tym, przez co cierpi nasz wizerunek.


2. Świetne dodatki
Dodatki potrafią zmienić całą stylizację. Piękna i elegancka torebka, dobre buty, odpowiednio dobrana biżuteria to rzeczy, które niesamowicie dodają szyku. Na tych rzeczach nie warto oszczędzać, ani dokonywać wyboru zbyt pochopnie.



3. Jakość ponad ilość
Lepiej mieć mniej rzeczy, ale za to wyższej jakości, lepiej dopasowanych do naszego stylu i osobowości, którym niczego byś nie zarzucił. Zadowalanie się tańszymi, niedoskonałymi półśrodkami i kupowanie ich w większych ilościach, daje tylko pozorną korzyść. Ostatecznie to, co otrzymujemy, to szafa pełna rzeczy, których tak naprawdę nie lubimy, a to odbija się na naszym wizerunku.

4. Idealne dopasowanie stroju do sylwetki
Noszenie ubrań o fasonach dobranych do sylwetki tak, aby podkreślały jej atuty, a maskowały wady, to absolutna konieczność. Bez tego tak naprawdę nie można mówić o dobrej stylizacji. Ze względu na to, że w sklepach mamy do czynienia z dość okrojoną rozmiarówką, warto zwrócić się o pomoc do krawcowej, która sprawi, że nasze sukienki, spódnice czy żakiety będą nienagannie dopasowane.



5. Zadbaj o świetną fryzurę i makijaż 
Nie jest to część stylizacji modowej sensu stricto, ale to, jak prezentuje się nasza fryzura i nasz makijaż ma ogromny wpływ na to, jak postrzegana jest całość (a szyk to przecież nie tylko ubranie). Najlepsze, co można zrobić, to dopracować do perfekcji idealnie pasujące do nas uczesanie i idealny rodzaj makijażu. Nie musi być to nic skomplikowanego, jednak musi to coś eleganckiego, co w odpowiedni sposób podkreśli naszą urodę.


6. Stawiaj na klasyki
Stawiając na klasyki tak naprawdę nie można popełnić większych błędów. Warto więc zainwestować w trencz z dobrego materiału, porządne i dobrze dopasowane granatowe jeansy, dobrze skrojony czarny żakiet, uniwersalną małą czarną. Elementy te będą wówczas tworzyć szykowną bazę, do której będzie można dołożyć trendowe elementy. Niech rzeczy te będą ponadczasowe, uniwersalne i dobrej jakości, a posłużą nam przez wiele lat.



7. Dopasuj torebkę do butów
Zasada Jackie Kennedy dotycząca łączenia koloru i faktur butów i torebki ogólnie nie jest już tak przestrzegana, jak kiedyś, jednak wzorowanie się na ikonie stylu, jaką bez wątpienia była Jackie Kennedy, na pewno nie wyjdzie nam na złe. Dopasowywanie koloru torebki do koloru butów czy na odwrót zawsze sprawia wrażenie, że nasz strój jest dobrze przemyślany i kompletny.



8. Uważaj na nadruki i wzory
Jeśli zależy Ci na szykownym wyglądzie, raczej odpuść sobie koszulki z napisami i rysunkami, gdyż zazwyczaj sprawiają, że stylizacja wygląda dość pospolicie. Jeżeli nie masz oka do tego, które wzory są godne uwagi i stylowe, lepiej pozostań przy gładkich ubraniach.
Decydując się na gładkie ubrania, fajnie wypróbować monochromatyczność - ubranie od stóp do głów w jednym kolorze, np. w bieli lub w czerni. Takie stylizacje rewelacyjnie wydłużają optycznie sylwetkę i sprawiają wrażenie dobrego przemyślenia naszego stroju. Uwaga - odcienie bieli i czerni muszą być takie same!


9. Nie przesadzaj z trendami
Trendy są dla ludzi i nie ma nic złego w tym, by chcieć ubierać się zgodnie z tymi obecnie obowiązującymi, jednak łatwo o to, by zamiast ubrać się, wychodzi efekt przebrania się. Przykładowo ogromny trend na tę jesień i zimę to boho - trend artystyczny, ciekawy, ale według mnie bez ogólnej fascynacji strojami tego typu, bardzo łatwo jest o przerysowanie i o "przebranie się". O wiele bardziej szykownie będzie wyglądała stylizacja, której bazą są klasyki, a trendy pojawiają się jako jeden z elementów układanki.

(Miranda zastosowała element stylu grunge'owego jakim jest przewiązana jeansowa koszula w pasie, jednak reszta jest neutralna)

10. "Signature piece"
Signature piece to rzecz, którą nosisz zawsze lub prawie zawsze, jest do Ciebie świetnie dopasowana i oddaje Twój styl i charakter. Może być to biżuteria, okulary przeciwsłoneczne, torebka, fryzura albo nawet konkretny typ makijażu. Ważne, by była to rzecz perfekcyjna i taka, którą naprawdę "czujesz".



Jakie są Wasze sposoby na szykowną stylizację?


O tym, jak wygrałam walkę z cellulitem

Niestety zdecydowana większość z nas, kobiet, ma problemy z cellulitem. Ciekawe jest to, że wbrew powszechnej opinii nie dotyka to jedynie kobiet z nadwagą czy otyłych, ale także tych bardzo szczupłych - nawet modelek i sportsmenek. Niestety kobiety mają ogólnie podatną na cellulit budowę skóry, do tego duży wpływ mają nasze hormony, a jeżeli dołożymy do tego niezdrowy styl życia i zaniedbanie, mamy gotowy przepis na pomarańczową skórkę.


Osobiście kilkukrotnie podchodziłam do walki z cellulitem. Nie miałam jakiegoś potwornego cellulitu, ale przeszkadzał mi on, więc ostatecznie zabrałam się za niego z większą determinacją i udało mi się. Znacząco go zredukowałam i walczę dalej, by usunąć go całkowicie.

Najważniejszą rzeczą, którą trzeba sobie uświadomić jest to, że absolutnie nic nie jest w stanie sprawić, by cellulit zniknął w ciągu miesiąca czy 6 tygodni. Cellulit nie jest jedynie problemem dermatologicznym, bierze się on z konkretnych powodów. Leczenie objawów bez zidentyfikowania przyczyny danego problemu jest tak naprawdę walką z wiatrakami. Kolejną rzeczą jest to, że walka z cellulitem musi składać się z kilku składowych, którymi będziemy bombardować naszego wroga. Nie ma szans, by pozbyć się cellulitu używając jedynie odpowiedniego balsamu lub peelingu.

Oto moje zasady walki z cellulitem:

Po pierwsze: cierpliwość i systematyczność
Wszystkie inne rzeczy w obliczu braku cierpliwości i systematyczności nie mają znaczenia. Proces pozbywania się cellulitu jest długi, więc należy uzbroić się w solidną dawkę cierpliwości. Jeżeli nie będziesz systematyczna, proces ten wydłuży się kilkukrotnie. Ja rozpoczęłam swoją walkę z cellulitem w styczniu, a efekty zaczęły pojawiać się po około 3 miesiącach. Po pół roku cellulit był praktycznie zredukowany.

Po drugie: redukcja 
Jeżeli masz nadprogramowe kilogramy, pozbycie się ich znacznie ułatwi walkę z cellulitem. U mnie zredukowanie tkanki tłuszczowej o 5 kilogramów pomogło znacząco.

Po trzecie dieta
To, co ma ogromny wpływ na cellulit to dieta. To, co ja zrobiłam to było wyeliminowanie z diety cukru dodanego (staram się spożywać jedynie cukier naturalnie występujący w jedzeniu np. w owocach czy warzywach) oraz zaprzestanie jedzenia śmieciowego jedzenia. Zamiast tego przestawiłam się na czystą dietę, a więc na produkty możliwie nieprzetworzone.

Po czwarte: nawodnienie
Istotne jest także dostarczanie organizmowi odpowiedniej dawki wody. Osobiście dziennie wypijam minimum 2,5 litra wody mineralnej i herbat ziołowych, w dni treningowe dodatkowo 0,7-1 l więcej. Dlaczego jest to takie ważne? Jeżeli nie dbamy o odpowiednie nawodnienie i nasz organizm jest odwodniony, zaczyna on magazynować wodę, co może powodować cellulit.

Po piąte: trening
Odpowiedni trening pozwala na fantastyczne ujędrnienie ciała. Najlepiej połączyć trening cardio, który pozwoli nam pozbyć się nadmiaru tłuszczu, z treningiem siłowym ukierunkowanym na partie, w których cellulit najbardziej doskwiera. Najlepsze efekty da trening z obciążeniami, z doświadczenia wiem, że żadne machanie nogą z Chodakowską nie da takich efektów, jak porządne kilogramy na sztandze :) (chociaż lepszy rydz niż nic). Trening to tak naprawdę temat na cały oddzielny post, więc dajcie znać, jeśli jesteście zainteresowane.

Po szóste: szczotkowanie na sucho
Codzienne i dokładne szczotkowanie na sucho przed prysznicem pobudza do lepszej pracy układ limfatyczny i pozwala na rozbicie i równomierne rozłożenie tkanki tłuszczowej. Ujędrnia skórę, która staje się bardziej napięta i wygładzona. Ja w tym celu używam szczotki do ciała z Rossmanna.

Po piąte: olejek antycellulitowy
Wypróbowałam kilka produktów na cellulit w postaci balsamów, kremów i olejków. Znalazłam swojego ulubieńca, którym jest olejek Super Slim marki Evree. Używam go codziennie po prysznicu (przed którym szczotkowałam skórę na sucho) na wilgotną skórę lub mieszam go z balsamem do ciała. W przeciwieństwie do większości kremów o tym działaniu, które bazują na silikonach i mentolowym aromacie (które sprawiają wrażenie, że balsam działa), ten zawiera tylko i wyłącznie konkretne składniki pomocne w walce z cellulitem: ekstrakty z alg, pieprz cayenne, olejek macadamia, migdałowy, perilla, grejpfrutowy. Widzę wyraźną poprawę jędrności skóry odkąd go używam i serdecznie go polecam.

źródło

Oczywiście tak naprawdę wszystkie te powyższe punkty przyczynią się do o wiele większych korzyści dla naszego ciała i zdrowia, niż tylko do redukcji cellulitu. Odkąd wprowadziłam w moje życie zmiany dotyczące odżywiania, nawadniania i ruchu, nabrało ono zupełnie innej i dużo lepszej jakości. Każdego dnia moje ciało odwdzięcza się mi za to, co dla niego robię :)


Jestem bardzo ciekawa, jak Wy walczycie z cellulitem :)


5 pomysłów na zdrowe śniadanie na słodko

Uwielbiam śniadania! To bez wątpienia mój ulubiony posiłek dnia, który uwielbiam celebrować. Koniecznie musi być też słodkie - mimo że ogólnie na co dzień nie jem słodyczy, ani nawet cukru, to dzięki cukrowi zawartemu w owocach, moje śniadania zawsze są na słodko.

Co wszystkie poniższe pomysły mają ze sobą wspólnego? Są bardzo zdrowe, energetyczne, zawierają pewną dawkę zdrowych tłuszczy, złożonych węglowodanów, białka, witamin i nie zawierają dodanego cukru, ani jego zamienników (stewia, syrop z agawy). Każde z nich można bez problemu dostosować do wersji bezglutenowej i bez laktozy. Wszystkie też są bardzo szybkie do wykonania.


Omlety czekoladowe z mąki pełnoziarnistej

2 łyżki mąki pełnoziarnistej
2 jajka
łyżeczka prawdziwego, niesłodzonego kakao

Białka ubijamy na sztywną pianę, dodajemy kolejno żółtka, mąkę i kakao, miksujemy tylko do momentu, aż składniki się połączą.

Omlety smażę na łyżeczce oleju rzepakowego, który rozprowadzam na patelni przy użyciu pędzelka. Zazwyczaj jem je po prostu z sezonowymi owocami i jogurtem greckim.



Klasyczny pudding chia

3 łyżki nasion chia
ok. 150 ml mleka (ja używam zazwyczaj ryżowego lub owsianego, ale bez problemu można też użyć zwykłego, krowiego)

Wieczorem dokładnie mieszamy nasiona chia z mlekiem, przykrywamy i wkładamy na noc do lodówki. Rano dodajemy ulubione owoce, ja dodaję też masło orzechowe i śniadanie gotowe :). Nasiona chia są niesamowicie zdrowe i pyszne, dlatego jeśli jeszcze nie próbowaliście, koniecznie to zróbcie.


Płatki owsiane z czekoladowym mlekiem

3 łyżki płatków owsianych
pół szklanki mleka (roślinnego lub krowiego)
kostka gorzkiej czekolady (min. 70%)
owoce
łyżeczka masła orzechowego

Śniadanie, które jem najczęściej, bo jest niesamowicie pyszne i bardzo szybkie do zrobienia :). Do miseczki wsypuję płatki owsiane i owoce, w tym czasie mleko podgrzewam w mikrofalówce. Po podgrzaniu od razu przelewam je do miseczki i dodaję kostkę czekolady. Pod wpływem ciepłego mleka czekolada się rozpuszcza i tym sposobem mamy zdrowe, czekoladowe mleko na śniadanie! Do tego dodaję owoce i masło orzechowe.



Placuszki bananowo-owsiane

Przepis zaczerpnęłam z rewelacyjnego bloga Dietetyczne Fanaberie. Jeśli jeszcze go nie znacie, koniecznie zajrzyjcie :). Delikatnie go zmodyfikowałam - nie dodaję do nich soku ani skórki z cytryny - według mnie lepsze są bez nich. Nie podaję ich też z koktajlem truskawkowym - zazwyczaj jem je z borówkami i malinami.


Bananowy pudding chia

Podobnie, jak poprzedni przepis, ten też pochodzi z bloga Dietetyczne Fanaberie. Jest bardzo podobny do klasycznego puddingu chia, który pokazywałam powyżej, jednak tutaj nasiona dodaje się do koktajlu zrobionego z banana, wody i mleka. Uwielbiam jeść go z borówkami i masłem orzechowym.
Można też wykonać taki pudding na bazie innych owoców.


Jakie są Wasze ulubione przepisy śniadaniowe?


11 kroków do minimalizmu kosmetycznego

Osiągnięcie minimalizmu kosmetycznego dla osoby, która kocha kupować i testować nowe kosmetyki może wydawać się być totalnie niewykonalnym pomysłem z kosmosu. Sama jeszcze nie tak dawno temu nałogowo kupowałam kosmetyki. Nie było wyjścia do drogerii, żebym nie kupiła chociaż jakiegoś lakieru do paznokci, odżywki do włosów czy balsamu do ciała. Podczas zakupów w internecie zawsze dodawałam do koszyka kilka rzeczy do wypróbowania. W ten sposób rosły moje ogromne zapasy kosmetyków, których nie byłam w stanie zużyć.


Nadmiar rzeczy bywa przytłaczający, smutne jest też wyrzucanie kosmetyków, ponieważ się przeterminowały. Od dłuższego czasu starałam się ograniczyć liczbę kupowanych kosmetyków, jednak nadal padałam ofiarą różnych promocji, nadal kupowałam lakier do paznokci tak przy okazji. Parę miesięcy temu, kiedy zaczęłam na poważnie interesować się minimalizmem, zajęłam się moimi "zbiorami" i znacząco zmniejszyłam ilość posiadanych kosmetyków. W tej chwili czekają na mnie jeszcze dwa aspekty do uporządkowania i myślę, że po nich będę całkowicie zadowolona z tego, co posiadam.

Ponieważ sama przeszłam tę bardzo długą drogę od kosmetycznej zakupoholiczki do kosmetycznej minimalistki, postanowiłam w skrócie opisać kilka porad, jak poradzić sobie z problemem.

1. Zdaj sobie sprawę ze swoich potrzeb
Wiele lat temu, kiedy miałam brzydką cerę i eksperymentowałam z nauką makijażu, każdego dnia wykonywałam pełny makijaż twarzy i oka. Z czasem zaczęłam malować się coraz mniej - okazało się, że moja skóra nie potrzebuje już podkładu, a ja wolałam pospać chwilę dłużej, niż robić proponowany przez Katosu makeup. W tej chwili doszłam do momentu, gdzie mój codzienny makijaż jest naprawdę bardzo naturalny i stosuję bardzo niewiele kosmetyków. Ponieważ nie potrzebuję już podkładu i cieni w fikuśnych odcieniach, zwyczajnie ich nie kupuję i pozbyłam się ich z mojej kosmetyczki.

2. Wyrzuć wszystko, co jest przeterminowane i pozbądź się wszystkiego, co nie spełnia Twoich oczekiwań
Nie ma sensu trzymać kosmetyków, których już nie użyjesz. Jeżeli np. dany kolor szminki nie pasuje Ci, oddaj ją znajomej lub sprzedaj. Nie trzymaj przeterminowanych kosmetyków, bo nie umiesz się z nimi rozstać. Ten punkt jest kluczowy i przy podejmowaniu decyzji musisz być naprawdę twarda i bezwzględna, by cały proces miał jakikolwiek sens. Zostaw tylko te produkty, których naprawdę potrzebujesz lub bardzo je lubisz.

3. Stwórz realny plan zużycia zapasów
Nie przepadam za wyrzucaniem kosmetyków, które się do czegoś nadają - wolę je oddać lub przemęczyć się i je zużyć. Jeżeli posiadasz kilka pootwieranych masek do włosów i balsamów do ciała, musisz zacząć sukcesywnie je zużywać. Przykładowo - w lipcu założyłam sobie, że zużyję 5 nadprogramowych kosmetyków i w ten sposób wykończyłam dwa balsamy do ciała, dwie odżywki i maseczkę do twarzy.

4. Nie ulegaj reklamom
Nie pozwól na to, by reklama stworzyła u Ciebie jakąś nową potrzebę. Oczywiście jest to jej zadanie, jednak musisz się oprzeć. Reklamy, szczególnie te skierowane do kobiet, są tak skonstruowane, by grać na jej uczuciach, roztaczać wizję perfekcyjnego ciała/włosów/cery po naprawieniu problemu, z którym akurat kobieta się zmaga. Moja rada jest taka - nigdy nie czytaj tego, co obiecuje producent. Czytaj skład kosmetyku i opinie na jego temat w internecie.

5. Ogranicz swój wybór
Naprawdę zazwyczaj nie potrzeba kilku prawie identycznych lakierów do paznokci czy szminek. Na pewno nie potrzebujesz więcej niż jednego tuszu do rzęs czy czarnej kredki do oczu. Tak samo nie potrzebujesz też kilku kremów nawilżających czy balsamów do ciała. Nie powielaj posiadanych kosmetyków i dąż do tego, by posiadać tylko jeden kosmetyk danego typu.

6. Przeprowadź odwyk
Załóż sobie, że przez 30 lub 60 dni nie kupisz ani jednego kosmetyku poza uzupełnianiem tych, które się skończą i ich dalej potrzebujesz (np. żel pod prysznic czy płyn do demakijażu). Wyzwania ogólnie są czymś, co bardzo mobilizuje, więc warto spróbować.

7. W drogerii kupuj tylko to, po co przyszłaś
Jeżeli weszłaś do drogerii po płyn micelarny i mydło, wyjdź z drogerii tylko z płynem micelarnym i mydłem. Na inne rzeczy po prostu nie patrz. 

8. Jeden za jeden
Gdy dojdziesz już do jakiejś rozsądnej ilości kosmetyków, możesz założyć sobie, że kupujesz nowy kosmetyk danego typu tylko wtedy, gdy jeden się skończy lub pozbędziesz się jednego. Przykładowo - kupujesz nową szminkę tylko, gdy skończysz jakąś, którą już posiadasz albo ją wyrzucisz lub komuś oddasz.

9. Projekt denko
Myślę, że o projekcie denko słyszała większość z Was - polega to na tym, że możesz kupić kolejny kosmetyk, gdy zużyjesz wszystkie produkty tego typu, jakie już posiadasz. Przykładowo: kupujesz nowy balsam do ciała dopiero, gdy zużyjesz wszystkie, które już masz. Ja w tej chwili przeprowadzam projekt denko wśród moich masek i odżywek do włosów. 

10. Nie kupuj na promocjach
Promocje typu "kup dwa, trzeci dostaniesz gratis" albo "drugi za pół ceny" czy "-49% na podkłady i pudry" to największy wróg racjonalnego kupowania. O ile nie chcesz kupić jakiegoś konkretnego kosmetyku, którego potrzebujesz albo takiego, który wiesz, że będziesz potrzebować, odpuść takie promocje.

11. Stwórz chciejlistę
Tej rzeczy akurat sama nie praktykuję, ale wiem, że sprawdza się to u wielu osób. Metoda ta polega na zapisywaniu kosmetyków, które nas zainteresowały i które chciałybyśmy kupić. Po miesiącu wracamy do listy i weryfikujemy, czy nadal chcemy to kupić. Jeśli tak - droga wolna. Dzięki tej metodzie można fajnie ograniczyć impulsywne zakupy.

Jakie są korzyści minimalizmu kosmetycznego? Tak właściwie to temat na odrębny wpis, jednak po pierwsze - zaoszczędzamy mnóstwo pieniędzy, a po drugie zaoszczędzamy bardzo dużo miejsca.


Jesteście kosmetycznymi minimalistkami? Jakie są Wasze sposoby na zakupoholizm?



Alfabet szczęśliwego człowieka

Chyba nie ma nikogo na tym świecie, kto nie chciałby być szczęśliwy. Niestety w ogólnym przekonaniu nadal uważa się, że szczęście to jakaś mistyczna kraina tęczy i jednorozcow, do której można dotrzeć dopiero po awansie, znalezieniu miłości swojego życia, po zdobyciu upragnionej sylwetki. Tak nie jest i uświadomienie sobie, że tylko my jesteśmy odpowiedzialni za nasze szczęście to pierwszy krok do bycia szczęśliwym człowiekiem.


Wszystko tkwi w głowie - w naszym myśleniu, w walce ze zmianą nawyków, w opanowaniu negatywnego myślenia, w pracy nad swoim charakterem. Myślę, że tak naprawdę w każdym etapie naszego życia możemy być szczęśliwi, nawet, gdy zmagamy się z przeciwnościami losu. Pamiętajcie też, że szczęście nie oznacza chodzenia cały czas uśmiechniętym od ucha do ucha, jak na haju - każdy, nawet najszczęśliwszy człowiek na świecie, może mieć gorszy dzień. Szczęście to ogólny stan zadowolenia ze swojego życia, co nie oznacza, że musi być ono perfekcyjne, szczególnie według dziwnych, powszechnych standardów. 

Poniższy alfabet szczęśliwego człowieka to pewnego rodzaju zbiór wskazówek dotyczących tego, jak naprawić pewne rzeczy w naszym myśleniu i jak stać się szczęśliwym.

A jak Asertywność. Nauczenie się mówić "nie" to rzecz, która wielu z nas może uskrzydlić i uwolnić od poczucia obowiązku, którego tak naprawdę nie mamy.
B jak Błędy. Mimo że z założenia błędy są czymś negatywnym, jednak nie do końca tak jest. Błędy mają ogromną moc i sprawiają, że możemy się stać kimś, kim nigdy nie byliśmy. Kluczem jest to, by starać się wyciągać jak najwięcej wiedzy i doświadczenia z pewnych trudności, jakie napotykamy w życiu.



C jak Cel. Posiadanie celu naszego życia i życie skupione wokół tego celu, nadaje mu sens i sprawia, że nasze życie nabiera dużego znaczenia. Zastanów się - dlaczego żyjesz i co jest twoim największym marzeniem, a następnie ukierunkuj swoje działania na ten cel. 
D jak Duma. Bycie dumnym z siebie pozwala nam docenić swoje dokonania, umiejętności i zrozumieć swoją wartość. Nie porównuj się z innymi - zawsze będzie ktoś, kto robi coś lepiej lub ma czegoś więcej. Doceń swoją wyjątkowość i bądź z siebie dumny. 
E jak Empatia. Nie tylko w odniesieniu do innych, ale także w odniesieniu do siebie! Nie zadręczaj się popełnionymi błędami i nie postrzegaj sukcesu w kategoriach takich, że albo jest albo go nie ma. Staraj się myśleć, że nie ma porażek - są tylko informacje zwrotne. 
F jak Fantazja. Nigdy nie przestawaj marzyć i dąż do spełniania swoich marzeń. Nie zapomnij tylko, by przekładać je na cele, tworząc realne plany ich osiągnięcia.



G jak Gotowość na zmiany. Podobno Albert Einstein powiedział kiedyś, że tylko głupiec oczekuje innego efektu, robiąc ciągle to samo. To prawda. Jeżeli chcemy się zmienić, coś musi się zmienić - nasze nastawienie czy zachowanie.
H jak Harmonia. Życie w zgodzie z samym sobą, dbanie o każdy aspekt naszego życia i zrozumienie, jak ważne jest podejście holistyczne, pozwala nam na osiągnięcie harmonii w życiu, a to z kolei znacząco wpływa na nasze szczęście. 
I jak Inspiracja. Inspiracja jest motorem do działania, rozwoju i zmian. Szukaj jej wszędzie, próbuj nowych rzeczy, zgłębiaj swoją wiedzę. Internet pod tym względem jest świetnym źródłem inspiracji, jednak odnaleźć ją można także w książkach, magazynach, otaczającym świecie.
J jak Jakość. Szczęśliwy człowiek to osoba zadowolona z jakości swojego życia, która dokłada wszelkich starań, by była to jakość wysoka. Nie chodzi tutaj o posiadanie willi z basenem ani jachtu, jednak o przywiązywanie wagi do tego, by nie zadowalać się bylejakością. Więcej o walce z bylejakością pisałam tutaj. 
K jak Kreatywność. Kreatywność w tym przypadku oznacza dla mnie odejście od utartych schematów, podejmowanie prób zrobienia czegoś po swojemu, by żyć w zgodzie z samym sobą.
L jak Ludzie. Otaczaj się ludźmi, których kochasz, którzy mają podobne podejście do życia, jak ty, którzy cię inspirują lub dzielą swoim doświadczeniem.


M jak Miłość. Do siebie, do innych, do otaczającego świata. Bez miłości nie ma ani prawdziwego życia, ani szczęścia.
N jak Nauka. Człowiek szczęśliwy nigdy nie przestaje się uczyć i zawsze poszerza swoją wiedzę i zainteresowania. 
O jak Optymizm. Optymizm dodaje skrzydeł, pomaga z większą ufnością patrzeć w przyszłość i pozwala wierzyć, że szklanka zawsze jest w połowie pełna. To naprawdę pomaga. 
P jak Pasja. Pasja może być motorem napędowym naszej pracy i kariery, ale także najlepszą odskocznią, czymś, co sprawia, że jesteśmy tym, kim jesteśmy. Według mnie życie bez pasji jest niepełne. 
R jak Rozwój. Chodzi o rozwój zarówno związany z umiejętnościami czy zainteresowaniami, ale przede wszystkim z charakterem, z ciągłą pracą nad swoimi wadami, nad naszą podświadomością.
S jak Samoakceptacja. Spójrz na siebie oczami swojego przyjaciela - nie bądź dla siebie zbyt okrutny, wybaczaj sobie, nie karz się za popełniane błędy. Pogódź się z tym, czego nie możesz lub nie chcesz zmieniać i pracuj nad resztą. 
T jak Teraźniejszość. Martwienie się przyszłością i rozpamiętywanie przeszłości to coś, co odbiera nam radość, którą jest cieszenie się tym, co jest teraz. 
U jak Uważność /mindfulness/. Wyjdź ze swojej głowy i wejdź w swoje ciało. Skup się na tym, co odczuwasz i nie myśl cały czas o następnym kroku. Doświadczaj, przeżywaj i traktuj każdą rzecz jako mały spektakl - docenisz, jakie życie jest niesamowite. 
W jak Wdzięczność. To jedna z najpiękniejszych emocji i absolutna podstawa bycia szczęśliwym człowiekiem. Zauważanie niewielkich rzeczy, bycie wdzięcznym za możliwość ich doświadczania, za ludzi w naszym życiu, za każdą rzecz, która się nam przytrafia to to, co sprawia, że żyjemy pełnią życia z radością i jesteśmy szczęśliwi każdego dnia.
Z jak Zdrowie. Dbanie o zdrowie, a więc o odżywcze, prawdziwe jedzenie, o odpowiednie nawodnienie, o dobrą dawkę ruchu, o odpowiednio długi i jakościowy sen, znacząco wpływa na jakość naszego życia. Jeśli czujemy się dobrze, mamy siłę i energię, by w pełni żyć i czerpać z życia garściami. 


Gdybym z tych wszystkich rzeczy miała wybrać jedną, która najbardziej wpływa na nasze szczęście, definitywnie byłaby to wdzięczność. Niestety wielu z nas tak bardzo skupia się na pogoni za tym, czego im rzekomo jeszcze brakuje do szczęścia, że nie zauważa i nie docenia całego mnóstwa fantastycznych rzeczy, które już ma.


Co dla Was jest podstawą szczęścia? Czym dla Was jest szczęście?


5 prostych sposobów na utrzymanie porządku


Gdyby parę lat temu ktoś powiedział mi, że kiedykolwiek będę udzielać komuś rad na temat sprzątania i utrzymania porządku, na 100% popukałabym się w czoło i spojrzała na niego drwiąco. Jestem żywym przykładem na to, że każdy, nawet największy bałaganiarz może przy odrobinie pracy stać się osobą bardzo dbającą o porządek, kochającą organizację, a wręcz pedantyczną. W tym poście podzielę się z Wami kilkoma zasadami, które pozwoliły mi na tę "transformację" i którymi kieruję się na co dzień w celu utrzymania porządku.



1. Przypisz każdej rzeczy jej miejsce
W ten sposób unikniesz chaosu. Każda rzecz powinna mieć swoje domyślne miejsce, w które odkładasz ją po jej użyciu. Nikogo nie dziwi, że takie rzeczy jak szczoteczka do zębów czy płyn do mycia naczyń zawsze znajdują się w tym samym miejscu - dzięki temu automatycznie wiesz gdzie ich szukać, a ich położenie jest funkcjonalne. Dokonaj takiego przypisania swojego miejsca wszystkim rzeczom w Twoim domu. Szczotka do włosów powinna leżeć w okolicach miejsca, gdzie zawsze jej używasz, klucze powinny być gdzieś, gdzie możesz je łatwo złapać i wyjść z domu.

2. Zawsze od razu odkładaj rzeczy na swoje miejsce
Przypisanie rzeczom miejsca to jeszcze za mało - prawdziwy problem to odkładać je na to miejsce. Według mnie to jedna z najważniejszych zasad dotyczących utrzymania porządku, gdyż dzięki niej bałagan po prostu się nie robi... Jeśli użyjesz długopisu i nie będziesz go już używać - odłóż go. Jeśli skończyłaś malować paznokcie, schowaj lakier. Jeśli zdjęłaś żakiet, schowaj go do szafy. To małe rzeczy, krótkie gesty, a totalnie odmieniają wygląd mieszkania. Wejście w nawyk zajmuje trochę czasu, ale naprawdę warto jest go sobie wyrobić.

3. Co trwa chwilę, rób od razu
Umycie talerza po zjedzeniu kanapki lub kubka po wypiciu kawy trwa kilkanaście sekund - tak samo włożenie tego naczynia do zmywarki. Lepiej jest poświęcić chwilę na umycie naczyń po posiłku niż myć cały zlew naczyń, które uzbierały się w ciągu dnia. Tak samo lepiej jest od razu pościelić łóżko czy schować czyste ubrania do szafy. Dzięki temu cały czas można cieszyć się porządkiem, a nie przebywać w przytłaczającym chaosie.

4. Nie trzymaj niepotrzebnych rzeczy i śmieci
Wszystkie rzeczy typu ulotki, niepotrzebne rachunki, papierki, zbędne dokumenty, puste butelki, metki oderwane od ubrań itp. od razu powinny lądować w koszu na śmieci.

5. Minimalizuj liczbę posiadanych rzeczy
Im mniej posiadasz rzeczy, tym krótsze jest sprzątanie. Im więcej rzeczy leży na półkach, tym dłużej trwa zdjęcie ich wszystkich by zetrzeć kurz, prawda? Jeśli czegoś nie potrzebujesz, coś nie sprawia Ci radości, jest uszkodzone lub zepsute albo nigdy tego nie używasz - pozbądź się tego. Będzie Ci o wiele lżej, mieszkanie będzie wyglądało na mniej zagracone, a przez to czystsze, sprzątanie będzie trwało o wiele krócej. Minimalizm jest rozwiązaniem wielu problemów, również tych związanych z bałaganem. O tym, jak stałam się minimalistką, możecie przeczytać tutaj.

Utrzymywanie porządku nie jest niczym trudnym - wystarczą chęci, trochę pracy, z początku zmuszanie się do wykonywania pewnych czynności tak, by wejść w nawyk oraz porzucenie błędnego myślenia, że skoro jest się bałaganiarzem teraz, to po prostu musi tak być.

Kiedyś byłam osobą, której szafą było krzesło lub łóżko - gdy musiałam usiąść na krześle, ubrania leżały na łóżku, a gdy szłam spać, ubrania wędrowały na krzesło. Co jakiś czas wynosiłam do kuchni całe naręcze naczyń w postaci kubków i talerzy, a podłoga służyła jako dodatkowa, bardzo duża półka. Wszystko zmieniło się, kiedy będąc w liceum, niespodziewanie odwiedziła mnie koleżanka, a mój pokój przypominał stajnię Augiasza. Było mi wtedy potwornie wstyd i od wtedy zaczęłam coraz bardziej dbać o porządek. W tej chwili nie jestem w stanie znieść bałaganu i nigdy nie dopuszczam do tego, by takowy się stworzył. Każdy może się zmienić i naprawdę warto to zrobić, a powodom dlaczego poświęcę cały odrębny wpis.


Jakie jest Wasze podejście do porządku? Jak Wy o niego dbacie?


Dlaczego koniecznie musisz posiadać olej tamanu?

Zapewne sporo z Was doskonale zna olej tamanu i wie o jego wspaniałych właściwościach. Mogę się jednak założyć, że sporo osób jeszcze o nim nie słyszało, a właściwości tego oleju są tak wspaniałe, że naprawdę szkoda, żeby ktoś nie miał szansy go wypróbować.


Każdemu z nas zdarza się od czasu do czasu poparzyć, skaleczyć, możemy dostać wysypki czy innych problemów skórnych. Na wszystko to zaradzi olej tamanu! Wiem to dokładnie z własnego doświadczenia i mam na to dowody :)

Przykład nr 1 - oparzenie
Jakiś czas temu okropnie oparzyłam się rozgrzanym żelazkiem - rana była dość głęboka, skóra pękła i zaczęło się babrać, okropieństwo. Szybko wdrożyłam olej tamanu, nakładając go na ranę przede wszystkim na noc. Rana bardzo szybko zaczęła się goić i po tygodniu była już zagojona. Dzięki użyciu oleju tamanu blizna, która pozostała, jest o wiele mniejsza i jaśniejsza od tych, które miałam po podobnych oparzeniach. (Jestem mistrzynią oparzeń - zazwyczaj padam ofiarą gorących blach wyciąganych z piekarnika, a raz nawet wybuchła mi w ręce suszarka do włosów i poparzyła przedramię)

Przykład nr 2 - wypryski
Mimo że ogólnie jestem bardzo zadowolona ze swojej cery i nie mam z nią problemów, w okolicach "tych dni" czasem jakiś nieprzyjaciel gości na mojej twarzy. Wystarczy odrobinka oleju tamanu na noc, a rano pryszcz jest o wiele mniejszy.

Przykład nr 3 - suche i zadarte skórki
Olej tamanu rewelacyjnie sprawdza się przy pielęgnacji suchych i zadartych skórek - bardzo szybko je regeneruje i nawilża.

W sumie przykłady mogłabym mnożyć i mnożyć - w tej chwili oleju tamanu używa cała moja rodzina w przypadku różnych problemów skórnych i wszyscy są nim zachwyceni.

Niestety olej tamanu ma też wadę - potwornie cuchnie. Niektórzy porównują ten zapach do kostki rosołowej i myślę, że jest to całkiem trafne porównanie. Mimo to warto go używać, nawet w okolicach nosa!

Olej tamanu można zakupić w sklepach internetowych takich jak Zrób Sobie Krem czy Biochemia Urody. Stacjonarnie w Toruniu można go znaleźć w sklepie Helfy na Rynku Nowomiejskim.
Cena tego małego cudotwórcy w ZSK to 12 zł za 15 ml - jest to sporo, jednak taka mała buteleczka wystarcza na naprawdę długo, gdyż przy używa się go w bardzo niewielkich ilościach.


Znacie olej tamanu? Do czego Wy go używacie?

Jak uporządkowałam i zorganizowałam swoją szafę

Jak zapewne część z Was już czytała, od pewnego czasu jestem minimalistką - na razie porządkuję różne miejsca i pozbywam się niepotrzebnych rzeczy. W zeszłym tygodniu zrobiłam porządek w jednej z moich szaf i chciałabym się podzielić z Wami kilkoma moimi przemyśleniami na ten temat, z których nie wszystkie w pełni są zgodne z pewnymi założeniami minimalizmu.
Szafa, którą uporządkowałam to szafa wnękowa, w której znajduje się przeważająca część moich rzeczy. Część jej zawartości wymienia się sezonowo, więc porządek dotyczył przede wszystkim letniej garderoby. 

Dlaczego chciałam zrobić w niej porządek? Ponieważ szafa nie domykała się i wiedziałam, że części z ubrań, które się w niej znajdują, w ogóle nie noszę. 

Zaczęłam od policzenia wszystkich rzeczy w mojej szafie oraz od poznania liczby ubrań należących do poszczególnych kategorii (spódnice, sukienki, bluzki, swetry, żakiety, spodnie). Szczerze, dostałam mikrozawału, gdy okazało się, że w szafie wiszą 104 ubrania, w tym 27 sukienek i 30 bluzek, przy czym, jak już pisałam wcześniej, to nie jedyna moja szafa. Wiedziałam, że mam dużo ubrań, ale nie sądziłam, że aż tyle. 

Jak dokonać przeglądu szafy?
Przy każdej rzeczy musisz odpowiedzieć sobie w głowie na kilka poniższych pytań:

1. Czy ta rzecz jest w dobrym stanie?
Jako rzecz w dobrym stanie kwalifikowałam taką, która nie jest sprana, znoszona, powyciągana, odbarwiona czy odkształcona. Jeśli rzecz okazała się być w złym stanie, szła do śmieci, jeśli w dobrym, przechodziła do dalszej weryfikacji.

2. Czy ta rzecz pasuje jeszcze na mnie? 
W ostatnim czasie sporo schudłam i część z moich ubrań okazała się być na mnie o wiele za duża. Jeżeli tak było, a rzecz nie nadawała się do przeróbki lub nie zależało mi na niej, szła do oddania.

3. Czy dobrze w tym wyglądam?
To, że coś pasuje na nas rozmiarem, nie oznacza, że jest odpowiednie dla naszej sylwetki i urody. Nie ma sensu trzymać rzeczy, które deformują naszą sylwetkę albo podkreślają to, co w niej najgorsze. Naszym celem jest to, by móc wyjąć jakąkolwiek rzecz z szafy i założyć ją bez zastanawiania się "czy nie wyglądam w tym grubo" albo "czy moja skóra naprawdę ma taki odcień".

4. Czy lubię tę rzecz? Czy ponownie kupiłabym tę rzecz w sklepie?
Pytanie klucz. Szkoda miejsca w szafie na rzeczy, których się nie lubi lub które nie sprawiają nam przyjemności. Nawet jeśli w czymś dobrze wyglądasz, to jeśli nie lubisz danej rzeczy, nie będziesz jej chętnie zakładać. Jeśli nie lubisz już danej rzeczy lub zastanawiasz się "gdzie miałam oczy, gdy kupowałam to paskudztwo", puść ją w świat.

5. Czy noszę jeszcze tę rzecz? 
Może się zdarzyć, że dana rzecz jest już niemodna, ale nadal ją lubisz i jest w dobrym stanie. Nie wyrzucaj jej, tylko przechowaj - moda wraca, więc za kilka lat będziesz mieć mega modny ciuch.
Może się też zdarzyć, że dana rzecz pasuje, podoba Ci się, ale masz z nią np. jakieś złe skojarzenia. W takiej sytuacji musisz podjąć męską decyzję i zdecydować, czy jesteś w stanie się przełamać, czy nie. Jeśli tak - rzecz zostaje, jeśli nie, pozbądź się jej. Poza tym - są pewne rzeczy, które nosi się raczej rzadko (u mnie są to np. bardzo eleganckie, formalne sukienki), a mimo to są potrzebne.

W ten sposób dokonałam podziału na rzeczy, które zostają, idą do oddania lub do wyrzucenia. Przy znacznej większości rzeczy nie musiałam się zastanawiać, ponieważ uwielbiam moje ubrania, a większość za dużych oddałam już jakiś czas temu. Ostatecznie ze 104 sztuk ubrań w mojej szafie pozostały 72, czyli zmniejszyłam liczbę moich ubrań o ponad 30%! 


Jak zorganizowałam swoją szafę?
Powiesiłam ubrania zgodnie z kategoriami: bluzki razem, żakiety razem, sukienki razem itd., przy czym sukienki podzieliłam dodatkowo na codzienne i wyjściowe. Następnie, w ramach danej kategorii, ułożyłam je kolorystycznie. W przypadku bluzek dokonałam jeszcze ułożenia pod kątem rękawów - przykładowo białe bluzki wiszą w porządku: białe bluzki bez rękawów, białe bluzki z krótkim rękawem, białe bluzki z rękawem 3/4 i białe bluzki z długim rękawem. W ten sposób mogę wszystko bez problemu znaleźć. 

Co dało mi zrobienie porządku w szafie?
1. Pewien spokój ducha. Otwieranie codziennie zawalonej szafy, z której ledwie da się cokolwiek wyjąć, nie jest niczym przyjemnym, a teraz wiem, że za tymi drzwiami nie czai się nic okropnego, tylko coś zorganizowanego, estetycznego i perfekcyjnego, z czego jestem zadowolona.
2. Więcej miejsca. Dzięki pozbyciu się części rzeczy z szafy mogłam powiesić w niej to, na co nie było wcześniej miejsca. I tak jest o wiele luźniej i ubrania nie wiszą już tak bardzo jedno na drugim.
3. Zrobiłam coś dobrego. Rzeczy, które mi nie były potrzebne, mogły wzbogacić szafę kogoś innego. 
4. Pełne zadowolenie i pełną świadomość. W tej chwili lubię każdą jedną rzecz w mojej szafie i każdą z nich bardzo chętnie zakładam. Ponadto jestem w 100% świadoma tego, co mam w szafie, a ubrania mogę dowolnie ze sobą łączyć.
5. Ułatwiło mi to życie. Otwieram szafę, wiem dokładnie gdzie czego szukać, znajduję to w trzy sekundy i mogę to bez problemu wyjąć. 
6. Czuję się lżejsza. W jakiś sposób czuję się mniej psychicznie obciążona posiadaniem zbędnych rzeczy, a mój zmysł estetyki i dusza perfekcjonistki tylko na tym skorzystały. 


Zdaję sobie sprawę z tego, że daleko mi do szafy minimalistki, jednak nie mam takich aspiracji, mimo że uważam się za minimalistkę. Mam dużo ubrań, ale wszystkie pasują, wszystkie lubię, wszystkie noszę i wszystkie są dobrej jakości, więc nie widzę potrzeby dalszej redukcji zawartości szafy. 


Podrzucam jeszcze moje dwa wpisy o organizacji szafy w zależności od jej rodzaju:
1. Jak zorganizować swoją szafę? - szuflady, małe szafki, buty


Jak zorganizowana jest Wasza szafa? Jakie kryteria przyjmujecie przy porządkowaniu ubrań?



Jak stać się posiadaczką pięknej cery, włosów i paznokci

Marzeniem każdej kobiety jest posiadanie zadbanych, zdrowych, lśniących włosów, silnych i niełamliwych paznokci oraz czystej i gładkiej cery. Niestety mało która z nas posiada to wszystko bez wysiłku, zazwyczaj, żeby osiągnąć taki stan trzeba włożyć w to trochę pracy. Mnie samej osiągnięcie pełnego zadowolenia ze stanu moich włosów, cery i paznokci zajęło kilka lat, podczas których przetestowałam wiele metod, wiele produktów, było także sporo wzlotów i upadków. Po upływie tego czasu myślę, że jestem w stanie określić, co konkretnie miało największy wpływ na stan moich włosów, cery i paznokci.


Tak naprawdę według mnie kluczem jest podejście holistyczne. Jeżeli chcemy posiadać piękne włosy, cerę i paznokcie, musimy wziąć pod uwagę nie tylko stosowaną pielęgnację, ale nasz styl życia. Zapewne w tej chwili od części z Was można by usłyszeć jęk zawodu i "nie czytam dalej", ale niestety prawda jest taka, że nie da się osiągnąć pewnej równowagi bez wzięcia pod uwagę wszystkich aspektów. Jeżeli ktoś myśli, że takie rzeczy, jak śmieciowe jedzenie, palenie papierosów, picie alkoholu, niedosypianie albo ciągły stres nie mają wpływu na stan skóry czy paznokci, to jest w dużym błędzie. Każda z tych rzeczy negatywnie oddziałuje na ich stan. Palenie papierosów i picie alkoholu powoduje wysuszoną, poszarzałą i szybciej starzejącą się skórę. Stres może powodować powstawanie wyprysków. Śmieciowe jedzenie podobnie. To wszystko łączy się ze sobą. Jeżeli stosujemy najlepsze kosmetyki, a nasza dieta jest beznadziejna, to efekty będą słabe, ponieważ będziemy tylko leczyć objawy, a nie przyczynę tych problemów.

Oto moich 8 porad na temat tego, jak uzyskać piękną cerę, włosy i paznokcie:

1. Primum non nocere, a więc po pierwsze nie szkodź 
Jeżeli odpuścisz papierosy, alkohol i śmieciowe jedzenie, to już połowa sukcesu. Poza tym, jeżeli zadbasz o takie rzeczy jak mycie naczyń w rękawiczkach, związywanie włosów do spania i bycie dla nich delikatnym, odpowiednie zabezpieczanie skóry przed słońcem czy umiar w stylizacji, ograniczysz większość zewnętrznych negatywnych czynników wpływających na stan włosów, skóry i paznokci.

2. Zadbaj o czynniki wewnętrzne
Nawet jeżeli nie palisz papierosów i nie pijesz alkoholu, to nie wystarczy. Ograniczasz rzeczy, które wpływają na organizm negatywnie, ale musisz dodać rzeczy, które wpływają na niego pozytywnie. Zadbaj więc o odpowiednią dietę i odpowiednie nawodnienie, zapewnij sobie odpowiednią codzienną dawkę snu, dotlenienie i wysiłek fizyczny. Dla przykładu - od kiedy zaczęłam naprawdę bardzo dobrze się odżywiać, moje paznokcie rosną jak na drożdżach, są silne, nie łamią się ani nie rozdwajają. Kiedy moja dieta była słaba, to żadne odżywki i olejki na dłuższą metę się nie sprawdzały.

3. Zidentyfikuj swoje problemy
Cera nie tylko może być tłusta, mieszana lub sucha, ale także wrażliwa, trądzikowa czy atopowa, przy czym może być np. tłusta i wrażliwa na raz. Podobnie z włosami - problemy z nimi nie ograniczają się tylko do tego, że są zniszczone czy przesuszone. Aby stworzyć odpowiedni plan pielęgnacji konieczne jest dokładne poznanie tego, z czym walczymy.

4. Zasięgnij specjalistycznej wiedzy
Nie oznacza to od razu wizyty u trychologa lub dermatologa, często wystarczy zgłębienie wiedzy z blogów, nauczenie się czytania składów kosmetyków. Tworząc plan pielęgnacji na oślep możemy zrobić sobie więcej krzywdy niż pożytku.

5. Pokochaj naturalną pielęgnację
Nie potrzebujesz kremów wykorzystujących ultranowoczesną technologię. Nie musisz wydawać setek złotych na kremy z Sephory. Naturalna pielęgnacja to tak naprawdę jedyna, jaką stosuję i to jej zawdzięczam to, jak prezentują się moje włosy i moja cera. Kosmetyki naturalne są o wiele delikatniejsze i bardziej przyjazne skórze i włosom i tak naprawdę składniki naturalne mają największą siłę i skuteczność. Przestawienie się na naturalną pielęgnację oraz zdrowy styl życia to dwie główne składowe mojego sukcesu w pielęgnacji skóry, włosów i paznokci.

6. Bądź systematyczna
Przy braku systematyczności ciężko liczyć na jakiekolwiek efekty. Systematyczność jest szczególnie istotna przez pierwsze kilka tygodni wprowadzania nowego planu pielęgnacji - potem większość czynności wchodzi w nawyk.

7. Obserwuj reakcje
Zawsze pamiętaj o tym, że dany kosmetyk nie musi zadziałać u ciebie dobrze, nawet jeśli u kogoś innego działa rewelacyjnie. Każda skóra jest inna, każde włosy są inne, mimo posiadania wielu cech wspólnych z innymi.

8. Daj sobie czas
Nie porzucaj danego kosmetyku, bo nie daje natychmiastowych efektów. Absolutne minimum to cztery tygodnie, a tak naprawdę, żeby w pełni poznać to, jak dany kosmetyk oddziałuje na skórę to należy go stosować przez około 3 miesiące. Zasada ta oczywiście nie dotyczy takich produktów jak maseczki do twarzy czy zwykłe odżywki do włosów.


Co dla Was jest najważniejsze w dążeniu do pięknej cery, włosów i paznokci?


Jak stałam się minimalistką?



Mówi się, że tylko krowa nie zmienia zdania i sądzę, że jest to najprawdziwsza prawda. Nie tak dawno, bo około 1,5 roku temu napisałam posta "Dlaczego moda na minimalizm kompletnie do mnie nie trafia" i jest to jeden z popularniejszych wpisów na moim blogu. Od tego czasu prawie wszystkie moje poglądy na ten temat zmieniły się o 180 stopni, a sam proces zmian zaczął się zupełnie niedawno. 



Na początku roku, w ramach noworocznych postanowień, jak większość z nas postanowiłam zmienić wiele rzeczy w swoim życiu. Znalazłam swoją filozofię dotyczącą zdrowia, odżywiania, ale także sposobu myślenia o niektórych rzeczach. Od początku roku trwale pracuję nad sobą, zmieniam swoje nawyki, a poziom mojej satysfakcji z siebie i z jakości swojego życia rósł z miesiąca na miesiąc tylko dzięki wprowadzonym zmianom. Gdzieś na początku roku przeczytałam kilka książek Dominique Loreau, autorki "Sztuki prostoty", "Sztuki minimalizmu", czy "Sztuki planowania". Autorka ta ma dość radykalne poglądy na sprawę, postuluje nawet ograniczanie ilości spożywanego jedzenia. Mimo to, książki podobały mi się i wyniosłam z nich naprawdę wiele ciekawej wiedzy dotyczącej japońskiej kultury i filozofii posiadania mniej. 

Zapewne gdzieś miałam z tyłu głowy ten minimalizm i zaczęłam stopniowo i nie do końca świadomie wprowadzać zmiany dotyczące zachowań jako konsumenta - przestałam co rusz kupować nowe rzeczy, nowe kosmetyki czy akcesoria i przestałam myśleć o tym, co "muszę mieć". 

Potem przypadkiem trafiłam na bloga Becoming Minimalist i przepadłam. Szczerze - dawno już nie czytałam bloga prowadzonego przez kogoś, kogo życiem jest tak naprawdę to, o czym pisze. Autor, Joshua Becker, gdzieś w pewnym momencie życia stwierdził, że ciąży mu to, co posiada, czuje się tym przytłoczony i po prostu w raz z całą rodziną stali się minimalistami - pozbyli się wszystkiego, co niepotrzebne, nie kupują niepotrzebnych rzeczy, "wypadli" z materialistycznego błędnego koła, w którym kręci się większość społeczeństwa, szczególnie w Stanach. I wiecie co? To do mnie przemówiło w stu procentach. Poza tym, z bardziej przyziemnych rzeczy, przemawia do mnie także fakt tego, że im mniej mamy, tym mniej czasu poświęcamy na sprzątanie i żyjemy w porządku, a nasze życie jest pozbawione chaosu powodowanego przez nadmiar. 

W tej chwili porządkuję po kolei różne swoje przynależności. Robię to systematycznie, bez pośpiechu. Rzeczy dzielę przy tym na kategorie: zostaje, do wyrzucenia, do oddania. Przeorganizowuję to, co zostaje, a zostaje tylko to, z czego naprawdę korzystam. 

Pomijając te aspekty, które wiążą się z minimalizmem (porządkowanie, odgruzowywanie, pozbywanie się rzeczy), jest to filozofia, która postuluje celowość naszego życia i skupienie się na tym, co naprawdę ważne, a więc przede wszystkim na naszych bliskich. Tej rzeczy nie wiedziałam pisząc post o minimalizmie półtora roku temu, a więc przeoczyłam tak naprawdę najważniejszą ideę. Było to trochę w stylu "nie znam się, więc się wypowiem" i biję się w pierś, bo takie podejście było wynikiem za mało wnikliwego poznania tematu.

Mimo, że w tej chwili uważam się za minimalistkę, raczej nie przekonam się do posiadania tylko kilku ubrań (obojętnie ile zestawów można by z nich stworzyć) albo do posiadania czterech talerzy i czterech misek. Uważam, że wszystko, co czytamy i poznajemy należy przepuścić przez pewne sito zdrowego rozsądku i krytycznie podchodzić do propozycji. Ja po prostu pozbywam się i nie tworzę nadmiaru, nie pozwalając przy tym, by rzeczy materialne kontrolowały to, jak żyję i jak myślę. Dzięki temu mogę skupić się na tym, co najważniejsze. 


Jakie jest Wasze podejście do minimalizmu?