Samodyscyplina jako podstawa sukcesu część I

Słowo samodyscyplina brzmi okropnie - kojarzy się ogólnie z dyscypliną, a to z kolei z wojskiem, szkołą, a to ze zmuszaniem nas do robienia rzeczy, na które nie mamy zazwyczaj ochoty i które są od nas boleśnie egzekwowane. Skojarzenia te są jednak niesłuszne, bo nauczenie się samodyscypliny i tworzenie rytuałów to jedne z najwspanialszych rzeczy, które możesz dla siebie zrobić.

źródło: www.tumblr.com

Żyjemy w ciągłym pędzie, który stał się już uzależnieniem - czytałam ostatnio, że około 40% Polaków jest uzależnionych właśnie od życia w pędzie. W dzisiejszych czasach wręcz nie wypada nie być zajętym i nie być prorozwojowym. Ogólnie rzecz biorąc uważam to za coś wspaniałego, o ile mamy jeszcze czas, by w tym całym pędzie przystanąć i po prostu cieszyć się życiem. Jak jednak ogarnąć pracę/szkołę, pasję, zajęcia dodatkowe, spotkania z przyjaciółmi, czas dla drugiej połowy i rodziny? W znaczącym stopniu pomoże nam we wszystkim samodyscyplina.

Osobiście wierzę, że w życiu chodzi o to, żeby być lepszym każdego dnia, od tego, kim było się dnia poprzedniego. Nie osiągnie się żadnego progresu bez codziennej pracy nad sobą. No bo co z tego, że przez cały dzień trzymałaś dietę, jeśli o północy zjesz dwa Snickersy?

Widzicie, tak naprawdę mogłabym każdego dnia wstawać sobie o 11, zjeść lody na śniadanie, potem leżeć w łóżku z laptopem, grać w Simsy, oglądać seriale i spędzić tak cały dzień. Jest jedno zasadnicze pytanie - po co? Co daje coś takiego? Czy naprawdę się wypoczywa w ten sposób? Bo wydaje mi się, że gdybym tak właśnie spędzała czas, to byłabym znudzona, smutna, gruba i nieszczęśliwa, a co więcej - zamiast się rozwijać, cofałabym się.


Co daje nam samodyscyplina?

Po pierwsze - realizujemy to, co sobie założyliśmy. Każdego dnia wieczorem, zaraz przed spaniem, spisuję listę rzeczy do zrobienia następnego dnia, przypisuję im też mniej więcej porę, o której będę to robić i mam już w głowie pewien plan dnia. Najważniejszym rzeczom przypisuję priorytet i wiem, że to musi być zrobione. Co robię następnego dnia? Wstaję i po prostu robię te rzeczy.

Po drugie - samodyscyplina daje nam wewnętrzny spokój. Wyobraźcie sobie poranek - zaspaliście, jecie w biegu chleb z serem, na raz robicie makijaż i czeszecie włosy, a ostatecznie i tak spóźniacie się do pracy. Teraz wyobraźcie sobie alternatywę: wstajecie odpowiednio wcześnie, jecie pyszne, odżywcze śniadanie, robicie wszystko bez pośpiechu i z pełną przyjemnością, dokładnie tak, jak co rano. Jakie uczucia towarzyszą pierwszemu scenariuszowi? Stres, zdenerwowanie, być może ból żołądka. Co drugiemu?  Spokój, energia i harmonia.

Po trzecie - realizacja długoterminowych celów. Każdy wie, że systematyczność to droga do realizacji każdego większego celu, jednak prawie każdy ma z nią problem. Nikt nie nauczy się biegle języka, jeśli będzie się uczył raz na dwa tygodnie ani nikt nie wyrobi sobie pięknych mięśni brzucha ćwicząc tylko, gdy mu się przypomni.

Po czwarte - mamy więcej czasu. Planowanie swojego dnia i rytuały nie brzmią szczególnie spontanicznie, prawda? Jednak paradoksalnie - robienie wszystkiego w swoim czasie, bieżące realizowanie zadań i świadomość rozłożenia swoich obowiązków w czasie zaoszczędza nam mnóstwo czasu, który inni poświęcają na prokrastynację. W ten sposób zaoszczędzony czas możemy właśnie wykorzystać na spontaniczność, kiedy inni "spontanicznie" zarywają noc, by dokończyć projekt lub nauczyć się na egzamin.

Po piąte - samodyscyplina rewelacyjnie motywuje. Dzięki niej mamy szybsze i mierzalne efekty naszej pracy, a nic nie motywuje tak, jak progres.

Po szóste - to my kontrolujemy nasze życie, a nie na odwrót. Wówczas "czas nas nie goni" ani "czas nam nie ucieka" ani "życie nie przelatuje nam przez palce".



Mam nadzieję, że ten dłuższy wstęp do tematu Was zainteresował i zachęcił do dalszego zgłębiania. Za kilka dni pojawi się druga część posta o tym, jak wprowadzić samodyscyplinę do swojego życia. Klikajcie "lubię to", by nie przegapić :)


Podsumowanie i kosmetyczni ulubieńcy 2014 roku

Ostatni rok był chyba najważniejszy w moim życiu. Był to rok ogromnych zmian i gdybym miała podsumować go jednym słowem, to wydaje mi się, że najodpowiedniejszym byłoby słowo "dorastanie". Był to rok poznania samej siebie, wychodzenia ze strefy komfortu, zmian przyzwyczajeń i planów, zrozumienia pewnych rzeczy, a wszystko to spowodowało, że jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek w życiu. Teraz tylko czekam na to, co przyniesie rok 2015!

Kolorówka
To był rok szminek! W 2014 roku kupiłam ich całą tonę i szczerze - ani jednego bubla. Ze wszystkich jestem zadowolona

- szminka Dior Rouge 775 Darling - najlepsza szminka, jaką kiedykolwiek używałam w życiu! Ma wspaniałą konsystencję, rewelacyjnie nakłada się na usta, równomiernie "zjada się", jest mega trwała i ma przepiękny, nasycony kolor.



- róż Estee Lauder Pure Color 01 Pink Tease - mój ulubiony róż, którego używam praktycznie codziennie od ponad roku, a prawie nie widać zużycia! Przepiękny, naturalny odcień, idealny do chłodnej karnacji, trwały, dobrze napigmentowany, ale nie aż tak, by zrobić sobie nim krzywdę :)


  
- lakiery do ust L'Oreal Extra Ordinaire 102 Rose Finale i 201 Rose Symphony - ulubione, gdy chcę, by moje usta błyszczały. Nie przepadam za błyszczykami, bo zazwyczaj są niezbyt trwałe i wydają mi się być mniej eleganckie, a te produkty mają trwałość szminki, a połysk błyszczyka. Są bardzo trwałe i nawet, gdy zejdzie połysk, na ustach nadal zostaje poświata koloru.


- cień Manhattan Intense Effect nr 52M Dusky Pink - mój ulubiony cień do nakładania na całą powiekę. Dobrze napigmentowany, wydajny i bardzo trwały - na powiece pokrytej odrobiną korektora i pudru wytrzymuje bez uszczerbku cały dzień.


- eyeliner Wibo - tego eyelinera używam od 6 lat - to chyba mówi samo za siebie :)



Pielęgnacja
Zawsze bardziej cenię pielęgnację niż kolorówkę - uważam ją za inwestycję o wysokiej stopie zwrotu gdzieś za 15-20 lat :). Moja pielęgnacja jest w sumie dość prosta, ale przykładam do niej ogromną wagę. Moją podstawową zasadą jest: "zawsze dokładnie zmywaj makijaż" i to jest niezmienne od baaardzo dawna.

- odżywka Nivea Long Repair - ratuje mi życie zawsze, gdy nie mam czasu na dłuższe siedzenie z maską na włosach. Efekty obłędne :)


- balsam Isana Med Urea - tani, łatwo dostępny, skuteczny, szybko się wchłania, fantastycznie nawilża. Bardzo go lubię, choć żałuję, że nie występuje jeszcze w jakichś wersjach zapachowych.


- płyn micelarny Garnier - jak już wspominałam kilka zdań temu, dokładne zmywanie makijażu to dla mnie priorytet. Ten płyn micelarny nadaje się do tego idealnie - absolutnie nie podrażnia, jest delikatny, a przy tym rzeczywiście dobrze usuwa makijaż zarówno oczu, jak i twarzy. Jest przy tym bardzo ekonomiczny - za paręnaście złotych otrzymujemy ogromną, wydajną butelkę.


- Nuxe Reve de miel - kosmetyk, który skończył mi się dopiero po roku (!) codziennego (!!) używania. Ten balsam to po prostu wybawienie dla suchych ust. Ulubieniec nad ulubieńców :)


- glinka anapska Fitokosmetik - moja ulubiona maseczka. Rozjaśnia cerę, oczyszcza ją, sprawia, że jest bardziej promienna. Za każdym razem, gdy zmywam ją z twarzy, mówię "wow" :)


- tonik z kwasem PHA 6% Biochemia Urody - delikatny, bardzo łagodny, ale i bardzo skuteczny. Idealny dla każdego, kto potrzebuje delikatnego wyrównania kolorytu, odrobiny złuszczenia i oczyszczenia. Co jest też jego przeogromną zaletą - nie wymaga rygorystycznej ochrony anty-UV.


- serum ochronne ANTIOX Biochemia Urody - porządna dawka antyoksydantów i naturalnej ochrony anty-UV. Jest bardzo lekki, bardzo szybko się wchłania. Dzięki niemu skóra jest ładnie odżywiona, nawilżona, wygładzona, świeża, przyśpiesza gojenie różnych "niespodzianek". Używam go codziennie rano i jestem bardzo zadowolona.

- hydrolat miętowy - mój niezbędnik podczas porannej i wieczornej pielęgnacji.



Jacy są Wasi ulubieńcy 2014 roku?


Wishlista styczeń 2015

Dawno nie było na blogu wishlisty! Nie wiem jak Wy, ale ja sama uwielbiam oglądać posty tego typu (podobnie jak "co jest w mojej torebce"). A że mamy nowy rok, to czas na nową chciej-listę :).




1. Biała torebka Pauline Lilou. Prosta, pasująca do wszystkiego, elegancka, przepiękna i mała - wszystko, czego potrzebuję w torebce idealnej!

2. Biały t-shirt dobrej jakości. Wiecie, jak jest - z najprostszymi rzeczami jest najtrudniej. Poszukuję białego, nieprześwitującego t-shirtu z bawełny (ewentualnie z małą domieszką czegoś sztucznego). Niestety to chyba mission impossible, bo nie mogę takiego znaleźć :(. Macie pomysł, gdzie taki t-shirt dostać?

3. Legginsy Nike Leg-a-see. Nie mam jeszcze długich leginsów do kostki (jedynie takie 3/4), a przydałyby mi się, a te są dodatkowo tak piękne, że chyba dodałyby +100 do motywacji do wyjścia na siłownię :)

4. Christian Dior Rouge kolor Rouge Baiser. Mam już tę szminkę w odcieniu Darling i szczerze - jest to najlepsza szminka, jaką kiedykolwiek miałam okazję używać. Jest odpowiednio miękka, ale nie za bardzo, ma wspaniałą kremową konsystencję, piękny połysk, jest mega trwała (jest w stanie przeżyć nawet jedzenie!). Przydałaby mi się taka w bardziej neutralnym odcieniu, bo, o dziwo, szminki tego typu nie posiadam.

5. Butelka na wodę. Ta jest marki Equa, choć nie jestem na żadną zdecydowana. Chciałabym taką, do której dałoby się wlać wodę gazowaną albo wodę z cytryną, miętą i innymi, więc butelki Bobble odpadają.

6. Mata do jogi. Dawno, dawno temu potrafiłam zrobić szpagat - od tamtego czasu trochę minęło, a ja się trochę zastałam. Bardzo bym chciała znów umieć to zrobić i między innymi dlatego zaczęłam znowu chodzić na jogę. Myślałam nad kupnem własnej (jednak bardziej higienicznie), ale kompletnie nie wiem, jaką wybrać. Jakieś wskazówki?

7. Torba treningowa. Pojawia się na wishliście już drugi raz, może w końcu ją sobie kupię!


Co znajduje się na Waszych wishlistach?


Jak wytrwać w noworocznych postanowieniach?

Cześć wszystkim po raz pierwszy w nowym roku! Na pewno już wszyscy z Was spisali swoje noworoczne postanowienia, tylko co zrobić, żeby rzeczywiście dotrzymać tego, co sami postanowiliśmy w sobie poprawić? Myślę, że każdy z nas przynajmniej raz w życiu już w lutym nie pamiętał, jakie były jego noworoczne postanowienia. A przecież nie o to chodzi, bo w większości przypadków naszą motywacją do tworzenia takiej listy jest realna chęć bycia lepszą wersją samego siebie.



Sukces w realizacji postanowień zależy w ogromnej mierze od tego, w jaki sposób postawimy sobie nasze cele, jak je sformułujemy i czy są one w ogóle do zrealizowania. Moje podstawowe zasady to:

1. Przy tworzeniu list musimy się skupić, aby nasze cele były mierzalne. Przykładowo: "będę się zdrowo odżywiać" nie jest mierzalne i na starcie ciężko to zrealizować, ale za to "codziennie będę jeść 5 porcji warzyw i owoców" już łatwiej. Podobnie "zacznę biegać" i "będę biegać trzy razy w tygodniu".

2. Nasze cele nie mogą nas onieśmielać. Czym innym jest "przeczytam 52 książki w 2015 roku", a czym innym "będę czytać jedną książkę na tydzień", co wydaje się być łatwiejsze do osiągnięcia. Tak samo - jeżeli chcesz wyciskać 100 kg na klatę, a nigdy nie byłeś na siłowni, to niech Twoim celem będzie systematyczne zwiększanie ciężaru na sztandze, a to jak często i o ile ustal ze swoim trenerem.

3. Ustal termin. Jeżeli chcesz schudnąć 10 kg, a nie ustalisz sobie terminu (oprócz tego, że do końca 2015 roku), to możliwe, że na którymś etapie sobie odpuścisz i uznasz, że tak właściwie, to masz sporo czasu na osiągnięcie celu, a teraz możesz jeść pączki. Dlatego załóż sobie, że chcesz schudnąć te 10 kg np. do 1 czerwca.

4. Zastanów się nad swoją motywacją. Przemyśl, dlaczego tak naprawdę chcesz zmienić w sobie daną rzecz. Ten powód musi być na tyle ważny dla Ciebie, żeby ponownie zmotywował Cię w chwilach słabości.

5. Ustal cały plan. Na jeden duży cel składa się wiele małych, tak więc jeśli chcesz się zdrowo odżywiać, to ustal swój plan, który będzie zawierał: picie 1,5-2 litrów wody dziennie, jedzenie 5 porcji warzyw dziennie, zrezygnowanie z alkoholu i fastfoodów itp.

Pomocna może być ta grafika do wydrukowania:



Cele są już odpowiednio zapisane, teraz zaczynają się schody - ich realizacja. Co możemy zrobić, by sobie pomóc?

1. Zapisuj wszystkie swoje postępy. Jeśli schudniesz pół kilo, zapisz to. Jeśli przeczytasz kolejną książkę, zapisz tytuł i datę. Dzięki temu będziesz mógł śledzić swoje postępy, będziesz mógł motywować się i będziesz widzieć, że rzeczywiście coś się dzieje w kierunku realizacji celu.

2. Wizualizuj. Nasz mózg wierzy w obrazy, a nasza podświadomość zawsze woli pozostać w obecnym stanie rzeczy. Jeżeli będziesz wyobrażać sobie, jak osiągasz swój cel, oszukasz swoją podświadomość i dzięki temu nastawisz swój mózg na działanie w tym kierunku. Rób to codziennie, z zamkniętymi oczami, kiedy masz chwilkę czasu na relaks.

3. Zawsze pamiętaj, po co zacząłeś.

4. Często zaglądaj do swojej listy. Zastanów się, co możesz jeszcze zrobić, by zrealizować cel.

5. Poproś o pomoc. Nie wszyscy jesteśmy specjalistami od treningu, żywienia i rozwoju osobistego naraz. Jeśli błądzisz, nie wiesz od czego zacząć, zapytaj eksperta.

6. Znajdź kogoś o podobnych celach. Może być to przyjaciółka, grupa lub wydarzenie na Facebooku, ktokolwiek. Z kimś zawsze jest raźniej, a przy okazji będziecie się nawzajem motywować.

7. Nagradzaj się. Za wykonanie każdego celu wyznacz sobie nagrodę. Zrób to z góry, to dodatkowo będzie Cię motywować!

8. Bądź z siebie dumny i nie umniejszaj swoich dokonań.

9. Naucz się mówić nie. Jeżeli babcia namawia Cię na kawałek sernika, a Ty jesteś na diecie lub jeśli znajomi wyciągają Cię na piwo, a Ty masz zrobić trening - powiedz nie. Nie czuj się zobligowany do tego, by robić cokolwiek tylko po to, by spełnić oczekiwania innych.

10. Jeżeli upadniesz, jak najszybciej stań z powrotem na nogi. Jesteśmy tylko ludźmi. Nigdy jednak nie zakładaj z góry, że coś pójdzie nie tak.

11. Pamiętaj, że najważniejszy jest postęp. Nie musisz być perfekcyjny, a przynajmniej nie od razu.


Jakie są Wasze doświadczenia?
Co najbardziej Was motywuje?