Tydzień w zdjęciach (19)

Cześć kochani!

Trwa przepiękny weekend - nie wiem, jak Wy, ale ja po obiedzie wyruszam na działkę, żeby trochę posiedzieć na świeżym powietrzu i korzystać z tej cudownej pogody. Aż szkoda siedzieć w domu! 

Rewelacyjny smoothie marakujowy z Kona Coast Cafe. Przepyszny, chyba stał się moim ulubionym :) 


Manekin po raz pierdyliardowy - co zrobić - jest przepysznie i nie można się oprzeć. Tyle lat, a ja ciągle chodzę tam z wielką chęcią - to najlepiej świadczy o tym, że warto odwiedzić to miejsce. Tym razem mój wybór padł na ostry meksykański z sosem pomidorowym. Rewelacja! Indyjski ma konkurenta ;)

Sobotnie wyjście do kina, a jak kino, to koniecznie coś do przekąszenia. Bardzo gorąco polecam Wam film Grand Budapest Hotel. Wes Anderson odwalił kawał dobrej roboty, film jest rewelacyjny. Niesamowity humor, główną rolę ekscentrycznego konsjerża gra fenomenalny Ralph Fiennes, a w rolach epizodycznych same gwiazdy - Tilda Swinton, Edward Norton, Bill Murray, Adrien Brody, Jude Law, Willem Defoe, Owen Wilson. Świetna muzyka, świetne zdjęcia, niesamowicie barwnie ukazane lata 30. XX w. Jeśli lubicie mniej oczywisty, bardziej groteskowy i wyszukany humor niż w typowych amerykańskich komediach, to serdecznie polecam. 


 Tak jak pisałam Wam na fanpage'u, od czwartku do soboty w Hebe była promocja -40% na Revlon, Bell, Misslyn i Gosh, więc oczywiście się do Hebe wybrałam. Szukałam szminki, która dawałaby delikatny kolor, jednak żeby była raczej z tych mniej krzykliwych. Ostatecznie nie padło na żadną z marek objętych promocją, a na szminkę w kredce od Bourjois w kolorze 04 Peach on the Beach, która była przeceniona na 20 zł. Kolor fajny, subtelny.

Bardzo polecany balsam do ciała Isana z 5,5% mocznika - jest w tej chwili w promocji za jakieś 5 złotych, więc myślę, że warto przetestować. Jestem bardzo ciekawa, jak się sprawdzi. 


Dwie nowości w mojej szafie - dwie sukienki. Obie pochodzą z H&M'u i jestem nimi bardzo podekscytowana :) Pierwsza to przepiękna, bardzo kobieca sukienka w kolorze cytryny. Od jakiegoś czasu mam świra na punkcie tego koloru, po prostu go pokochałam! A sukienka rewelacyjnie podkreśla kobiece kształty, więc jest dokładnie taka, jak lubię :)




Druga sukienka to taka typowo letnia, z dzianiny z bardzo ciekawym wzorem, bo mamy tu trochę pomieszanie z poplątaniem. Przez środek idą różowe orchidee, zaś po bokach mamy coś na kształt cętek! Bardzo mi się podoba, że wzory mają układ pionowy, dzięki czemu optycznie wydłużają i wysmuklają sylwetkę.  


A na koniec coś, co tygrysy lubią najbardziej, czyli relaks z dobrym magazynem i kubkiem pysznej herbaty :)



Jak Wam minął tydzień? Cieszycie się piękną pogodą?

Zobacz facehairbodycare na Facebooku i na Instagramie

Pozdrawiam wszystkich
Asia

Kosmetyczni i niekosmetyczni ulubieńcy marca

Cześć kochani!

Minął kolejny miesiąc, a ja jak zwykle jestem w szoku, że już marzec za nami. Minęła już 1/4 roku!

Ulubieńcy kosmetyczni

Odżywka Nivea Long Repair
Mały cud zamknięty w butelce. Jest po prostu fenomenalna, fantastyczna, cudowna! Kto by pomyślał, że w sumie zwykła, niepozorna odżywka może dawać tak fantastyczne efekty. Włosy po niej są idealnie miękkie, lśniące, gładkie, nawilżone. A to wszystko po wmasowywaniu ją przez jakieś trzy minuty w wilgotne włosy, bez zakładania czepka i ręcznika.


Błyszczyk Essence Stay with me nr 12 Material Girl
W tym miesiącu bardzo często gościł na moich ustach. Piękny odcień dość landrynkowatego różu, który na ustach wygląda bardzo świeżo i wiosennie. Rewelacyjnie pachnie, nie skleja ust, jest dość trwały (oczywiście jedzenia i picia nie przetrwa).


Peeling enzymatyczny morela-mango z Organic 
Ten produkt był także w moich ulubieńcach lutego. Kocham ten peeling - w kilka minut może pięknie zmienić naszą cerę - oczyścić, rozjaśnić, rozświetlić. Super!

















Ulubieńcy niekosmetyczni

Ulubiona książka
W stu procentach W dżungli życia Beaty Pawlikowskiej. Jest tak rewelacyjna, że poświęciłam jej cały osobny post, więc zapraszam Was do przeczytania go :)

Ulubiony film
W tym miesiącu widziałam kilka ciekawych filmów, m.in. 12 Years a Slave, ale to nie on jest moim ulubionym filmem lutego, gdyż tytuł ten wędruje do Stalowych magnolii. Pisałam Wam już wiele razy, że uwielbiam filmy sprzed 10, 20, 30 lat, m.in. dlatego, że uwielbiam obserwować modę tych czasów, fryzury i ogólnie styl życia. Mimo że oczywiście pamiętam, jak wyglądaliśmy wszyscy 10 lat temu, to cudownie jest się cofnąć i znów zobaczyć to wszystko. 
Wracając do filmu - jest po prostu fantastyczny. To piękny film o prawdziwej przyjaźni kilku kobiet, które żyją w miasteczku w Luizjanie. Co najciekawsze - są one w bardzo różnym wieku, jedne młode, inne dużo dużo starsze. Wspierają się w trudnych chwilach, są ze sobą na dobre i na złe. Jest to taki film, na którym zarówno się pośmiejesz, jak i się wzruszysz. Jeśli jeszcze go nie widziałyście, to koniecznie obejrzyjcie :)



Jacy są Wasi ulubieńcy marca? Polecacie jakieś ciekawe filmy lub książki?

Zobacz facehairbodycare na Facebooku i na Instagramie

Pozdrawiam wszystkich
Asia

5 urodowych grzechów, które popełniam, a nie powinnam

Cześć kochani!

Każdy z nas ma takie rzeczy, które wie, że mu szkodzą, a mimo to je robi - w codziennym życiu bywa tak na przykład z papierosami, z alkoholem, ze słodyczami. Wiemy, że grozi nam rak, kac i utycie, a mimo wszystko to robimy. O ile w tych przypadkach można to poniekąd wyjaśnić przyjemnością podczas palenia papierosa czy jedzenia ciastek, to wydaje mi się, że w przypadku grzechów urodowych nie ma to takiego podłoża. Stąd pytanie - dlaczego to robimy?


Jakiś czas temu na blogu pojawiła się seria postów 10 największych grzechów... w pielęgnacji twarzy, pielęgnacji włosów, w makijażu i w modzie. Mimo że sama te posty napisałam i wiem dokładnie, jaka jest szkodliwość tych grzechów, to nadal niektóre z nich popełniam! Niby staram się tego nie robić, a i tak wychodzi jak wychodzi. W tym poście pojawią się również takie grzechy, których w poprzednich zestawieniach nie było.

Często nie zabezpieczam końcówek włosów
Przez większą część zimy sumiennie po każdym myciu włosów nakładałam na nie serum ochronne - na końcówki i także trochę na długości - dzięki temu mniej się plączą. Niestety zdarzało się też dość często, że nie robiłam tego wcale. Przyczyna jest prosta - zazwyczaj o tym przypomina mi się zaraz przed snem, a co za tym idzie przed związaniem włosów w koczek. Jeśli nałożę serum na końcówki, a potem je zwiążę, to rano obudzę się z bardzo dziwnie powykręcanymi i pofalowanymi końcami. Stwierdziłam więc, że lepiej tego nie robić na noc i w rezultacie czasem nie robię tego w ogóle, a włosy na tym cierpią...

Zbyt krytycznie podchodzę do swojej cery
Już od dawna pracuję na obecny stan mojej cery i jestem z niej bardzo dumna - nie mam z nią żadnych większych problemów. Jednak niestety bardzo lubię oglądać ją w powiększającym lusterku i znajdować jakieś niedoskonałości, nawet te minimalne. Gdy coś mi wyskoczy, to oczywiście to rozdrapię, mimo że wiem, że potem będę miała przebarwienie. Gdzie tu logika? 

Zbyt często dotykam twarz rękami
Na dłoniach mamy naprawdę mnóstwo zarazków - co się dziwić, skoro dotykamy różnych rzeczy, których dotykały przed nami tysiące osób. Niestety zdarza mi się dotykać twarzy dłońmi, zupełnie nieświadomie, a wiadomo, że nie zawsze są dopiero co umyte. Nie robię tego już tak często, jak kiedyś, ale jednak nadal się to zdarza. Uwaga! Podpieranie się może także prowadzić do zmarszczek!

Zapominam o szczotkowaniu na sucho i nakładaniu balsamu
Odkąd odkryłam szczotkowanie na sucho i zaczęłam częściej używać balsamu do ciała, stan mojej skóry o wiele się poprawił! Ma lepszy koloryt, jest o wiele wiele gładsza i bardziej napięta. Niestety czasem brak mi systematyczności... Jednak teraz ponownie się do tego zabieram!

Pocieram oczy przy demakijażu
Na pewno znacie tę sytuację - robicie demakijaż oczu, przykładacie wacik nasączony płynem do demakijażu do oczu, czekacie trochę, makijaż schodzi, jednak zostaje np. eyeliner. Próbujecie dalej, a on nadal gdzieś jest między rzęsami. Nie wiem jak Wy, ale ja w tej sytuacji niestety zaczynam trzeć, a jak wiadomo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Ucierpią rzęsy, skóra wokół oczu, można w ogóle je podrażnić... 

Jakby się zastanowić, to wszystkie te grzechy mają po części coś ze sobą wspólnego - biorą się albo z lenistwa albo z braku dyscypliny. Z tym chyba walczyć najciężej :<

Jakie "zakazane" rzeczy robicie? Z czym macie największy problem?

Zobacz facehairbodycare na Facebooku i na Instagramie

Pozdrawiam wszystkich
Asia

Tydzień w zdjęciach (18)

Cześć kochani! 

Jak tam spędzacie pierwszy wiosenny weekend? Nie wiem, jak w innych miastach, ale w Toruniu, po przepięknym piątku, gdzie temperatura dochodziła do 20 stopni, sobota i niedziela już mniej wiosenne :< Na szczęście chyba już od środy ma być znowu ładnie i mam nadzieję, że będziemy się mogli cieszyć przepięknym słońcem :)

Zacznę może od dwóch nowości w szafie, które powinny wejść w skład zeszłotygodniowego haula, jednak zostały zakupione już po wstawieniu posta. Obie rzeczy pochodzą ze sklepu Greenpoint. Pierwszą z nich jest rewelacyjny basicowy biały sweterek w granatowe pasy. Jest zrobiony z fajnego, "oddychającego" materiału, więc będzie idealny na letnie wieczory i ogólnie na wiosnę. 


Drugą rzeczą jest taka prosta koszulowa bluzka w graficzne wzory. Wygląda świetnie zarówno do spodni, jak i do spódnicy. Warto zwrócić też uwagę na to, że jest wcięta przy ramionach, dzięki czemu ich nie poszerzy, a ładnie podkreśli. 


W tym tygodniu dotarły do mnie także dwie książki, których przeczytania nie mogę się doczekać - Żony astronautów Lily Koppel i Bridget Jones. Szalejąc za facetem Helen Fielding. Co mnie niesamowicie zszokowało to fakt, że ta druga jest naprawdę bardzo gruba! Na pewno część z Was (jak nie większość) czytała pierwszą i drugą część Dziennika Bridget Jones, więc jak kojarzycie, tamte książki były stosunkowo cienkie. O Żonach słyszałam sporo dobrych opinii i również jestem niesamowicie ciekawa tej książki. 


Każdy z nas ma na pewno przekąskę, której nie może się oprzeć - ja mam ich mnóstwo, a jedną z nich jest kanapka z grillowanym kurczakiem z Subwaya. Uwielbiam ją, mogłabym ją jeść codziennie i nie wierzę, że mogłaby mi się przejeść! Tym razem wzięłam pieczywo z oregano i czymś (zazwyczaj biorę zwykłe ciemne) i muszę przyznać, że jest świetne :) 

W końcu dotarło do mnie zamówienie ze colorowo.pl. Czekałam na nie aż dwa tygodnie, jednak starałam się być bardzo wyrozumiała, gdyż w mailu Pan ze sklepu tłumaczył mi, że w dniu przeceny otrzymali zamówienie takie, jak normalnie otrzymują w ciągu 2 miesięcy! Szok! 
Kolory, które zamówiłam są w sumie mało wiosenne, jednak właśnie takich spokojniejszych, ale nadal jasnych brakuje mi w mojej kolekcji. Od lewej mamy 491 Kamlot, 490 Drachetka i 452 Szara migotka. Zdjęcie dość dobrze odzwierciedla kolory lakierów, chociaż nie widać na nim delikatnego zielonkowatego shimmeru w Kamlocie i Drachetce. Podobno jednak nie jest on szczególnie widoczny na paznokciach.

Pierwszy dzień wiosny, a wraz z nim mama sprezentowała mi przepiękne tulipany. Nie wiem, co to za odmiana, jednak różnią się one od tych tradycyjnych, gdyż są ogólnie mniejsze i mają bardziej szpiczaste płatki. No i są w po prostu rewelacyjnym odcieniu pomarańczu. Boskie!

Wczoraj tak świętowaliśmy 25 urodziny mojej siostry Marty :) Ćwierć wieku to nie lada wynik, a więc fajerwerki obowiązkowe :D Z tej okazji upiekłam również cytrynowo-jogurtową babkę (na zdjęciu po prawej) - próba generalna przed Wielkanocą ;)


Największy news tygodnia zostawiłam na sam koniec :D Uwaga uwaga - ścięłam włosy i to całkiem sporo! Nie wiem dokładnie, ile centymetrów poszło, jednak dla porównania tu możecie zobaczyć, jak prezentowały się jeszcze trzy tygodnie temu. Nie powiem - czuję się trochę pół łysa, choć niby nadal są długie. Jednak jestem zadowolona z decyzji, tamte były już za długie i zaczęło mnie to męczyć. Poza tym postanowiłam zapuścić grzywkę! 


Jak spędzacie pierwsze dni wiosny?

Zobacz facehairbodycare na Facebooku i na Instagramie

Pozdrawiam wszystkich
Asia

O książce szokująco inspirującej do zmian w życiu

Cześć kochani!

Zapewne już wiele razy słyszeliście krzyczące z okładki slogany:  "ta książka zmieni Twoje życie", "dzięki tej książce Twoje życie stanie się lepsze" itp. Zazwyczaj ta "zmieniająca życie" książka okazuje się być jednym wielkim psychologicznym bełkotem... Wczoraj skończyłam czytać jednak taką, która naprawdę mnie zainspirowała i która rzeczywiście może popchnąć do realnych zmian w życiu.


Pamiętajcie jednak, że żadna książka nie zmieni Waszego życia, nie poprawi jego jakości, nie sprawi, że podniesiesz swoją samoocenę. Prawda jest taka, że książka może Cię jedynie zainspirować, a cała reszta pracy odbywa się w Twojej głowie. 

Książka, o której chciałam Wam opowiedzieć to "W dżungli życia" Beaty Pawlikowskiej - wydanie z 2013 roku, które w połowie zostało napisane od nowa. Autorka pisze właśnie o tym, o czym wspomniałam w poprzednim akapicie - o tym, że cała praca nad sobą, podejście do siebie i tak naprawdę Twoje życiowe szczęście zależy tylko od Ciebie. Nie ma sensu przerzucanie swoich oczekiwań na inną osobę, zanim będziesz szczęśliwy z kimś innym, musisz być najpierw szczęśliwy sam ze sobą. Pisze o sile wypowiedzianego na głos pytania, o pytaniu samego siebie czego chcesz, o czym marzysz i czego potrzebujesz. O dialogu samym z sobą. O wybraniu priorytetu życia. O docenianiu tego, co już masz, o wdzięczności za to kim jesteś i gdzie się znajdujesz. O tym, żeby mieć odwagę, żeby zadbać o swoje życie. O tym, żeby pokochać samego siebie, by się sobą opiekować. O tym, żeby myśleć o konsekwencjach tego co robisz.


A co jest najwspanialsze w tej książce? Że nie są to jakieś suche slogany i bzdury niepoparte działaniem. Pawlikowska w tej książce pisze o swojej bardzo wyboistej drodze do pokochania siebie i do szczęścia, wszystko co napisała wzięło się z jej doświadczenia. Porusza też temat alkoholu, narkotyków, zaburzeń odżywiania. Myślę, że bardzo dużo w życiu przeszła i czytając tę książkę uczymy się po części na jej błędach, uczymy się jej mądrości życiowej.

Mogłabym wymieniać bardzo długo tematy, które porusza autorka, jednak nie ma to sensu - o wiele lepiej jest po prostu przeczytać całą książkę. Mnie ona dała dużo siły i mnóstwo inspiracji do zmian. Książkę wypożyczyłam z biblioteki, ale planuję kupić swój własny egzemplarz. 

Dodatkowym plusem jest to, że książka jest bardzo ładnie wydana, opatrzona autorskimi rysunkami autorki i - co bardzo ciekawe - z autorską interpunkcją (co tłumaczy na końcu książki).

A więc - serdecznie polecam Wam tę książkę, myślę, że czytając ją, a potem inspirując się nią, możecie zrobić dla siebie coś naprawdę wspaniałego. 

Czytałyście? Co sądzicie?


Zobacz facehairbodycare na Facebooku i na Instagramie

Pozdrawiam wszystkich
Asia

Moje niezbędne akcesoria urodowe

Cześć kochani!

Zwróćcie uwagę na to, jak często pisząc o urodzie kompletnie pomijamy istotność akcesoriów! Akcesoria są niesamowicie ważne zarówno w pielęgnacji, jak i w makijażu, często bez nich nie mogłybyśmy wykonać wielu wielu czynności czy zabiegów. Dziś chciałam przedstawić Wam mój mały niezbędnik.


1. Lusterko - niby nic, a kto by się pomalował bez niego? ;)
2. Tangle Teezer - szczotka, która odmieniła moje życie i nie wyobrażam sobie, żebym miała już jej nie mieć! 
3. Waciki kosmetyczne - podstawa przy demakijażu, zmywaniu paznokci i przy stosowaniu różnych produktów jak hydrolaty czy toniki
4. Suszarka Phillips D3710 - mam ją już od 1,5 roku, jestem bardzo zadowolona, a przydaje się niesamowicie, gdy nie ma się czasu na to, by pozwolić włosom wyschnąć naturalnie
5. Zalotka - pięknie otwiera oko - gdy mój makijaż oczu składa się tylko z tuszu do rzęs, to zawsze jej używam, dzięki temu rzęsy są pięknie podkreślone
6. Pęseta - konieczna zarówno przy regulowaniu brwi, przydatna przy nakładaniu sztucznych rzęs
7. Pilnik do paznokci AnnCo 100/180 - to mój ulubiony, miałam ich już nieskończoną ilość, kosztuje grosze, a jest świetny.
8. Pędzel do różu - na zdjęciu jest pędzel z Sephory, ja używam Maestro 120 - odkąd zaczęłam używać pędzla tego typu do nakładania różu, nakładanie go tradycyjnymi aplikatorami dołączonymi do produktu to horror!
9. Pędzel do rozcierania cieni - na zdjęciu 224 z Maca, ja używam Maestro 480 - nie ma nic gorszego niż źle roztarte cienie
10. Skośny pędzelek do brwi - na zdjęciu 208 z Maca, ja używam Inglot 31T - odkąd zaczęłam porządnie podkreślać brwi, nie wyobrażam sobie bez niego codziennego makijażu
11. Temperówka do kredek - kolejna niby pierdołka, ale jednak niezatemperowanymi kredkami malować się nie da
12. Szczotka do ciała - wspominałam Wam już kiedyś o tym, jak rewelacyjne efekty daje szczotkowanie na sucho. Robię to przy użyciu właśnie takiej szczotki
13. Golarki - nie używam wosku ani depilatora, więc golarki to dla mnie must have :)
14. Opaska do włosów - przy grzywce bez opaski makijażu zrobić się po prostu nie da ;)
15. Gumki do włosów

Zapewne o czymś jak zwykle zapomniałam ;)

Jakie są Wasze akcesoriowe niezbędniki? 

Zobacz facehairbodycare na Facebooku i na Instagramie

Pozdrawiam wszystkich
Asia

Tydzień w zdjęciach (17) - duży haul!

Cześć kochani!

Ostatni tydzień stał pod znakiem zakupów. Z tego też powodu postanowiłam odpuścić sobie pozostałe zdjęcia z tego tygodnia - zdjęć nowości w mojej szafie i nie tylko wyszło bardzo dużo, więc gdybym dorzuciła do tego inne, byłoby tego po prostu o wiele za wiele. 

Przepiękny prezent, który otrzymałam od mojej mamy :) Mam bardzo chudziutkie palce (palec środkowy to rozmiar 9, serdeczny 8) i stosunkowo niewiele modeli występuje w moim rozmiarze. Na szczęście udało nam się znaleźć to cudo :) Niesamowicie mi się podoba!

Oto zakup z H&M'u - naszyjnik złożony z wielu małych blaszek, w odcieniu starego złota, trochę "postarzany". Od dawna szukałam czegoś podobnego. Będzie świetnym dodatkiem do wielu prostszych w formie strojów. 

Pamiętacie moją wishlistę ze stycznia? Jedną z pozycji na niej była szminka w kremie od Nyx w odcieniu Amsterdam. Mam już taką w odcieniu Addis Abeba, totalnie zakochałam się w tej formie kosmetyku do ust. Ta czerwona ma bardzo fajny odcień, nie jest absolutnie pomarańczowa, więc pasuje do mojej karnacji.
Wiedziałyście, że w Douglasie można kupić kosmetyki Farmony? Ja nie miałam pojęcia! Bądź co bądź, niedługo (jak tylko skończę mój ciasteczkowy z Fennel) będę testować ten przepięknie pachnący peeling mangowo-brzoskwiniowy :)

Jak już jesteśmy przy kosmetykach, od razu pokażę Wam moje lakierowe nowości - trzy z Superpharmu, jeden z Natury. Zacznę może od tego z Natury - jest to Bell Glamwear w odcieniu 403, który miał być zastępcą Maybelline Colorama 93 (który potem znalazłam w SP). 
W Superpharmie trafiłam na bardzo fajne promocje na lakiery - udało mi się kupić każdy o jakieś 30% taniej niż w cenie standardowej, gdyż za każdy zapłaciłam ok. 7 zł. Zakupiłam: Maybelline Colorama nr 93 i dwa lakiery Astor Fashion Studio - nr 200 Urban Lolita (lawendowy) i 255 Karner Butterfly (błękitny). 
Wszystkie kolory na żywo są o wiele bledsze. 
Lecą do mnie jeszcze trzy lakiery ze sklepu colorowo.pl - moja kolekcja sporo się powiększyła :D


Czas na ubrania - zacznę od przepięknej, po prostu przecudownej sukienki z Camaieu w kolorze ostrego, ale szlachetnego różu. Zakochałam się w niej, uwielbiam takie zwiewne, delikatne, kobiece sukienki. Lato będzie piękne!
W Camaieu znalazłam także fajną opaskę do włosów, która jest połączeniem jasnobrązowego rzemienia i złotego łańcuszka. Bardzo fajna, urocza :)


Świetna koszulka z napisem, który głosi dokładnie to, o czym często piszę na blogu. Mimo że rzadko noszę T-shirty (z takich typowych mam zaledwie cztery!), to dla tego zrobię wyjątek :) T-shirt pochodzi z Reserved.


I ostatnie dwie rzeczy, czyli przepiękne spódnice z Mohito. Jak wiecie uwielbiam rozkloszowane spódnice, to chyba już mój znak rozpoznawczy ;) Różowa spódnica po lewej przyjechała do mnie ze sklepu internetowego (w stacjonarnym nie było mojego rozmiaru :<), zapakowana w urocze pudełeczko z pierwszego zdjęcia :) Szara pochodzi już ze sklepu stacjonarnego.


Jak Wy spędziłyście ten tydzień? Może i u Was jakieś nowości? 


Zobacz facehairbodycare na Facebooku i na Instagramie

Pozdrawiam wszystkich
Asia

Jak odnaleźć swój styl, czyli jak być kobietą stylową

Cześć kochani!

Każda z nas ma taką kobietę-wzór, której zazdrości, że zawsze wygląda rewelacyjnie, zawsze ma świetnie dobrane ubrania, piękny makijaż i fryzurę - jej wygląd jest po prostu dopracowany w każdym calu. Uwielbiam patrzeć na takie kobiety, bo po pierwsze - nie ma ich wiele, a po drugie - taka kobieta jest w 100% pewna siebie, swojego ciała i ogólnie wyglądu.



Nie będę ukrywać, że sama uważam się za kobietę stylową, jednak znalezienie swojego stylu zajęło mi wiele lat. Jak go odkryłam? Zrozumiałam, że styl zaczyna się w naszych głowach. 

A czym w ogóle jest styl? Styl to nie tylko pewien określony sposób ubierania się, dla mnie styl to pewnego rodzaju wysoka jakość, klasa, a także mentalność.
Styl nie musi oznaczać przynależności do subkultury, ani tego, że nosimy tylko ubrania danego rodzaju albo tylko w jednym kolorze. 

Na styl musimy spojrzeć z trzech stron - od strony świadomości swoich atutów i wad, gustu oraz od strony mentalności.

Znajomość swojego ciała
To podstawa przy poznawaniu i odnajdywaniu swojego stylu. Kobieta nigdy nie będzie stylową, gdy nie wie, w czym dobrze wygląda, gdy nie zna swojego typu sylwetki, gdy nie wie, jakie są zalety i wady nie tylko jej figury, ale też twarzy! Nawet w najpiękniejszych ubraniach od najlepszych projektantów kobieta nie będzie stylowa, gdy nie umie ich dobrać odpowiednio do swojej figury. Nawet w Chanel można wyglądać fatalnie, gdy nie wie się, jak je dopasować. 

O tym, jak poznać swój typ sylwetki i jak odpowiednio dobierać do niego ubrania, można pisać godzinami. Napisałam już jeden poradnik o ubraniach dla gruszek - dajcie znać, jeśli chcecie przeczytać takie poradniki dla innych typów sylwetek. 

To samo z twarzą - trzeba wypracować makijaż, który zatuszuje mankamenty i uwypukli zalety. O tym, jak to zrobić w makijażu dziennym pisałam tutaj.

Nie ma stylu bez świadomości swojego ciała, to podstawa. Ciało każdej kobiety się różni, a odpowiednim ubiorem można pięknie wyrównać proporcje (o co przecież nam chodzi).

Gust
Mówi się, że o gustach się nie dyskutuje, jednak tu muszę po części złamać tę zasadę. Niektórzy gust mają, inni nie - z tej przyczyny na ulicach widzimy mnóstwo kobiet w przypadkowych fatałaszkach z wyprzedaży. Swój gust też można wypracować poprzez inspirowanie się, poprzez ogólne zainteresowanie się modą. Jeżeli nie wiesz co Ci się podoba, może wybierz się do kolorystki i do stylistki (zadbaj tylko o to, żeby były to profesjonalistki, bo osób niekompetentnych w tych zawodach jest naprawdę mnóstwo). Jeśli poznasz kolory i fasony, które do Ciebie pasują, będziesz wiedzieć jakie ubrania wybierać na początku, a potem Twój gust się wyrobi. 

Co jest ważne - powyższe dwa aspekty można w stu procentach wypracować, to kwestia poznania teorii i eksperymentów. Z kolejnym aspektem już tak łatwo nie jest.

Mentalność
Styl to nie tylko ubrania, makijaż, dodatki - styl to całokształt, razem z zachowaniem i stylem bycia. To jak już wspomniałam przed chwilą, tego nie da się tak łatwo wypracować, bo z tym zazwyczaj się po prostu rodzi albo nabywa w sposób niewymuszony i często nieświadomy. Nie ma jednak jednej definicji "stylowego" zachowania - to może być zarówno urok osobisty, wielka charyzma, zalotność - wszystko. Chodzi o brak przeciętności, o coś, czym wyróżniasz się z tłumu. Kobieta stylowa nie przejdzie niezauważona, bo jest ona nie tylko dopracowana od strony wyglądu, ale także zwraca uwagę innymi cechami, niekoniecznie związanymi z wyglądem. 
Kobieta stylowa jest też pewna siebie i na pewno na swój sposób jest wyjątkowa.


Domyślam się, że czytając ten tekst można pomyśleć po części "próżność, nienaturalność", jednak uwierzcie mi - styl raz znaleziony po czasie przychodzi bez większego wysiłku. Nie postuluję za tym, żeby być sztuczną i przesadnie skupioną na wyglądzie, bo to nie o to chodzi. Pamiętajcie jednak o tym, że "jak Cię widzą, tak Cię piszą", dlatego warto zadbać o to, jak odbierają nas inni. No i czy nie żyje się wspanialej będąc dumną z tego jak wyglądasz i jak się ubierasz? 

Jak Wy postrzegacie styl? Jaka jest Wasza definicja?

Zobacz facehairbodycare na Facebooku i na Instagramie

Pozdrawiam wszystkich
Asia

Energetyzująca playlista na dobry początek dnia

Cześć kochani!

Zapewne większość z Was wie o tym, jak muzyka potrafi na nas wpływać. Myślę jednak, że sporo z Was nie wie w jakim stopniu! Ostatnio przeczytałam rewelacyjny artykuł na blogu Barking on the wrong tree, w którym znalazłam 9 sposobów, w jakie muzyka polepsza nasze życie. Muzyka klasyczna może obniżyć ciśnienie krwi, może uśmierzyć ból, może polepszyć Twoje wyniki na siłowni. Serdecznie polecam Wam ten artykuł, jak i cały blog, z którego można dowiedzieć się wiele niesamowitych rzeczy na temat rozwoju osobistego, motywacji, tego, jak być szczęśliwym. 

Dziś chciałabym przedstawić Wam moją autorską playlistę, która pobudzi do życia każdą, nawet najbardziej zaspaną osobę. Gwarantuję - kilka kawałków i będziecie pełni energii. Z góry uprzedzam, że muzyka na tej playliście nie jest konkretnie muzyką, której słucham na co dzień - jest to przede wszystkim muzyka "samochodowa" (czyli taka, której słucham w radiu, gdy prowadzę). Wolałabym nie być znana jako "ta blogerka, która słucha One Direction" :D Na co dzień słucham przede wszystkim indie :)

Tak więc - zapraszam Was do słuchania i do przetestowania w praktyce. Taka playlista przyda się do odtworzenia w domu, gdy przygotowujesz się do wyjścia, ale także na iPodzie i w samochodzie, gdy jesteś już w drodze. Gdy jesteście w domu polecam też obejrzenie sobie gdzieś w tle teledysków - oglądanie tańczących ludzi naprawdę sprawia, że też chcesz tańczyć!

Uwaga! Ta playlista niekoniecznie musi pobudzać każdego, na fana dubstepu raczej nie zadziała. Raczej zadziała na każdego, kto lubi tańczyć i lubi taneczną muzykę.

Playlista trwa ok. 1,5 h, a więc myślę, że dość standardowy czas przygotowań do wyjścia z domu :)


Jaka muzyka Was pobudza? Jakieś konkretne piosenki?


Zobacz facehairbodycare na Facebooku i na Instagramie

Pozdrawiam wszystkich
Asia

Tydzień w zdjęciach (16)

Cześć kochani!

Kolejny tydzień za nami, w dzisiejszym tygodniu w zdjęciach jak zwykle sporo dobrego jedzenia, a także trochę dobrego alkoholu ;) 

Lunch w Royal India - mój ulubiony Murghi Tikka Masala. Bardzo polecam ofertę lunchową w tej restauracji - ja najadam się nim w 100%, w sumie tak samo, jak daniem głównym, jedzenie jest przepyszne, a wszystko kosztuje 14 zł. Super sprawa :)



Przepyszny milkshake czekoladowo-miętowy w Kona Coast Cafe (uwielbiam połączenie mięty i czekolady!). Bardzo lubię chodzić do Kony, zazwyczaj trafiam tam, gdy mam przerwę między spotkaniami w centrum albo łapię coś na wynos. Polecam szczególnie latem, mają świetną lemoniadę :)


Po długiej przerwie zawitałam do Burger Mena, jak zwykle wyszłam z niego niesamowicie najedzona, a mój żołądek niesamowicie zadowolony :D Uwielbiam tam jeść, jednak nie robię tego zbyt często, bo jakkolwiek by nie patrzeć, wszystko jest smażone i dość tłuste. No ale przynajmniej jest to taki slow fastfood, wszystko jest świeże, robione od początku do końca na miejscu, mięso naprawdę jest mięsem, a ziemniaki ziemniakami. McDonald's może się schować ;)


Przy okazji wizyty w Burger Menie wpadłam do pobliskiego Piwexu, czyli sklepu z różnymi ciekawymi rodzajami piw i nie tylko, znajdziemy tam polskie piwa regionalne oraz te z lepszych i rzadszych zagranicznych. Kupiłam dwa cydry Sherwood (angielskie) - jabłkowy i gruszkowy oraz hiszpańskie białe piwo pszeniczne Weiss Damm. Jeśli chodzi o cydry, moim faworytem z tych dwóch jest gruszkowy, po prostu przepyszny, wyobrażam sobie jak wspaniale musi smakować w gorące letnie popołudnie ;) Jabłkowy mniej przypadł mi do gustu. Jeśli chodzi o Weiss Damm, to piwo niezłe, ale nie porwało mnie. Myślę jednak, że chociażby dlatego, że jest to piwo hiszpańskie, to warto przynajmniej spróbować :) 

Przepyszny krem z pomidorów w Manekinie, naprawdę rewelacyjny, trochę kwaśny, trochę pikantny - super :) Po nim zjadłam naleśnika, który już mnie tak nie urzekł, gdyż miał w sobie o wiele za dużo sera :< Trzeba było standardowo wziąć indyjskiego ;)




I na koniec małe uzupełnienie zapasów kolorówkowych. Nadszedł czas na nowy tusz do rzęs. Jak już Wam kilkukrotnie wspominałam, od dłuższego czasu testuję tusze z niskiej półki cenowej - takie do 15 zł. Muszę powiedzieć, że moje testy wypadają na razie super - nie trafiłam jeszcze na żadnego bubla, choć ciągle czekam też na jakąś perełkę :) Tym razem znów zdecydowałam się na coś od Eveline, padło na Extension Volume False Definition 4D Mascara, która ma wydłużać, podkręcać, rozdzielać i modelować, ma też intensywnie czarny kolor. Użyłam jej już kilka razy i na razie mi się podoba, zobaczymy, jak będzie dalej :)
Drugim kosmetykiem jest korektor Art Scenic, również od Eveline, który kupiłam już po raz drugi. Kosztuje 13 zł, a jest naprawdę całkiem niezły. Jeśli macie jakiegoś faworyta do naprawdę hardkorowych cieni pod oczami, to dajcie znać :)

Jak Wy spędziłyście swój tydzień?

Zobacz facehairbodycare na Facebooku i na Instagramie

Pozdrawiam wszystkich
Asia

O moich ukochanych serialach

Cześć kochani!

Jak zapewne sporo z Was, ja również jestem serialomaniaczką. Mam całkiem sporo swoich ulubionych, które bardzo lubię oglądać i za nic w świecie nie opuszczę nowego odcinka. Nie wiem jak Wy, ale ja raczej nie porzucam oglądanych seriali, raczej, gdy już zaczęłam jakiś oglądać i mi się spodobał, to oglądam go już do końca. Postanowiłam podzielić się z Wami moimi ulubieńcami, myślę, że sporo z nich już znacie, ale możliwe, że znajdziecie wśród nich coś nowego dla siebie. Niektóre z nich już się zakończyły, co nie zmienia faktu, że czasem oglądam wszystkie odcinki od początku. Kolejność jest przypadkowa i z góry uprzedzam - seriali jest mnóstwo :D

The Big Bang Theory

Akcja serialu dzieje się w Pasadenie w Kalifornii i opowiada o piątce przyjaciół - czterech naukowcach-geekach (Leonard, Sheldon, Rajesh i Howard) oraz sąsiadce-kelnerce dwójki z nich, Penny. Serial ma rewelacyjny humor, czasem można się z niego dowiedzieć co nieco o fizyce, postaci są bardzo barwne i ciekawe, każda wprowadza do serialu coś świetnego. Naprawdę polecam, fantastyczne do pośmiania się. 

How I met your mother

W tym serialu akcja toczy się w Nowym Jorku i opowiada o piątce przyjaciół. Każdy odcinek przybiera formę opowieści, którą główny bohater Ted opowiada swoim dzieciom. Tak naprawdę już od 9 lat opowiada im historię tego, jak poznał ich matkę i dopiero niedawno do tego doszliśmy w serialu, gdyż opowiada im tak naprawdę o swoim życiu z czasów, gdy był jeszcze kawalerem. Sezon, który trwa obecnie jest ostatnim, nie jest najlepszy, ale ogólnie serial jest naprawdę wart uwagi.

Przyjaciele

Serial zaczął być wyświetlany rok po moim urodzeniu i miał aż 10 sezonów - w tym roku mija dekada od ostatniego odcinka. Opowiada ogólnie rzecz biorąc o życiu paczki przyjaciół z Nowego Jorku. Również jest to serial komediowy, niesamowicie śmieszny, ale i uroczy. Oglądając ten serial gwarantuję Wam, że pokochacie każdego z bohaterów - nie znam chyba nikogo, kto by nie lubił Przyjaciół.

Seks w wielkim mieście

Serial przede wszystkim dla Pań - główną bohaterką jest Carrie, autorka kolumny Sex and the city w jednej z nowojorskich gazet. Carrie ma trzy przyjaciółki - wszystkie są singielkami po trzydziestce. Uwielbiam ten serial za wspaniały obraz wyzwolonych, szczęśliwych kobiet, które szukają jednak swojej drugiej połówki, za rewelacyjnie ukazaną kobiecą przyjaźń, za fantastyczny humor, fajne ciuchy (uwielbiam to jak rewelacyjnie ukazana jest moda z końcówki lat 90. i początku lat 00.). Polecam!

Dexter 

Serial kompletnie odmienny od trzech poprzednich - opowiada o seryjnym mordercy, Dexterze, który za dnia pracuje jako analityk śladów krwi w Miami Metro Police Department, zaś w nocy morduje. Działa według ściśle ustalonego kodeksu, jego ofiarami są więc tylko przestępcy, których nie mogła złapać policja albo tych, na których nie mieli wystarczających dowodów. Serial jest naprawdę niesamowity, bo poza tym, że główny bohater jest mordercą (choć morduje tylko tych "złych"), to jest fajnym facetem, jego życie jest bardzo ciekawe. Każdy sezon koncentruje się wokół dużej sprawy, którą prowadzi policja, a w tym czasie Dexter prowadzi swoje własne "śledztwo".

Chirurdzy

Główną bohaterką serialu jest doktor Meredith Grey, którą poznajemy w pierwszym dniu jej stażu w szpitalu w Seattle. Akcja toczy się więc wokół Meredith i innych lekarzy, nawiązują się między nimi przyjaźnie, romanse, a nawet prawdziwe miłości. Bardzo fajny serial, chociaż momentami absurdalny i nierzeczywisty (jak na serial obyczajowy). Obecnie leci sezon 10., a ma być jeszcze 11. i 12.! Nie wiem jak to będzie, bo tak jak większość seriali, ten też psuje się z sezonu na sezon... Zobaczymy ;)

Downton Abbey

Moje niedawne odkrycie, serial jest po prostu rewelacyjny. Akcja dzieje się na początku XX wieku - pierwszy odcinek ma miejsce dzień po tragedii Titanica, a więc w 1912 roku, potem w czasie I wojny światowej i po niej. Opowiada o życiu mieszkańców zamku Downton Abbey, a więc o lordzie Grantham, jego żonie, ich trójce dorosłych córek, jego matce, a także o ich pokojowych, lokajach, kucharkach itp. Serial jest fenomenalny, w niesamowity sposób ukazuje życie w tamtych czasach, jest bardzo dopracowany - wszystko wygląda naprawdę realistycznie. Jesienią zacznie się piąty sezon serialu.

Lie to me

Świetny serial, który przestał być emitowany o wiele za szybko. Opowiada o ekspercie w wykrywaniu kłamstw, Calu Lightmanie, który prowadzi swoją firmę, specjalizującą się właśnie w rozwiązywaniu różnych ciekawych przypadków dzięki znajomości mowy ciała i interpretowania mikroekspresji. W rolę Cala Lightmana wcielił się rewelacyjny Tim Roth (fani Quentina Tarantino dobrze go znają m.in. z Pulp Fiction, Reservoir Dogs, Four Rooms). Naprawdę polecam, serial jest bardzo ciekawy, a przy tym można się z niego sporo nauczyć.

Suits 

Głównym bohaterem serialu jest Mike Ross - niesamowicie inteligentny chłopak z pamięcią fotograficzną, który nigdy nie ukończył studiów prawniczych, a jednak zostaje zatrudniony przez Harvey'a Spectera na stanowisko jego współpracownika. Pracują w wielkiej i prestiżowej kancelarii Pearson Hardman w Nowym Jorku. Ponieważ kancelaria ta zatrudnia tylko absolwentów Harvardu, muszą udawać, że nie tylko ukończył prawo, ale też, że na Harvardzie. Serial jest niesamowity ze względu na charyzmę bohaterów, na ciekawe przypadki jakimi się zajmują. Serial jest też rewelacyjny z innej przyczyny - wszyscy chodzą świetnie ubrani, bohaterki mają piękne włosy, są bardzo eleganckie. No i Mike i Harvey są naprawdę bardzo przystojni :D Uwaga: wczoraj był pierwszy odcinek po długiej przerwie!

Castle

Jest to serial kryminalny. Głównym bohaterem jest Richard Castle, pisarz, który został poproszony przez nowojorską policję o pomoc w schwytaniu mordercy naśladującego zabójstwa przedstawione w jego książkach. Dzięki swojej znajomości z burmistrzem na stałe zostaje konsultantem przy śledztwach i pracuje razem z detektywami - jedna z nich, Kate Beckett, zostaje jego inspiracją do napisania nowych książek. Cała grupa zaprzyjaźnia się, prowadzą bardzo ciekawe śledztwa, a w tle toczą się różne wątki dotyczące życia bohaterów. Warto obejrzeć m.in. ze względu na postać Castle'a, który jest jak chłopiec zamknięty w ciele dorosłego mężczyzny i jest przy tym bardzo zabawny i uroczy.

2 Broke Girls

Kolejny serial komediowy, który opowiada o dwóch dziewczynach pracujących w restauracji w Brooklynie jako kelnerki - jedna z nich to Max, z niesamowitym czarnym humorem, pochodząca z biednej rodziny, a druga to Caroline, "księżniczka", która była wcześniej milionerką, a straciła wszystko, gdy jej ojciec trafił do więzienia za defraudację. Postanawiają założyć swój sklep z babeczkami, a żeby to osiągnąć, muszą zebrać 250 000 dolarów. Serial opowiada więc o ich życiu w bardzo skromnych warunkach, w prześmieszny sposób pokazuje, jak Caroline dostosowuje się do nowego życia jako spłukana dziewczyna. Polecam choćby ze względu na rewelacyjny humor Max.

The Walking Dead

Serial opowiada o grupie ludzi, którzy próbują przeżyć w postapokaliptycznym świecie opanowanym przez zombie. Na czele grupy stoi Rick, który w "poprzednim życiu" był szeryfem. Wiem, że ten serial sporo różni się od wszystkich innych w zestawieniu, ale jest niesamowity z kilku przyczyn: pokazuje z jakimi problemami zmagają się ludzie, gdy nie ma już niczego, do czego byli przyzwyczajeni, gdy każdego dnia muszą walczyć o przetrwanie, gdy wielu ich bliskich przemieniło się w zombie, gdy często zagrożenie stanowią nie tylko zombie, ale też ludzie. Poza tym charakteryzacja zombie jest wręcz niesamowita! 

Awkward.

Serial produkcji MTV, który opowiada o życiu licealistki, Jenny Hamilton, przeciętnej dziewczyny, o której wszyscy myślą, że próbowała popełnić samobójstwo. Chciałaby bardzo zostać zauważona w szkole, mieć chłopaka. Wszystkie przemyślenia opisuje na swoim blogu. Lubię ten serial za rewelacyjne teksty, które padają w tym serialu, za fajne postaci (m.in. za rodziców Jenny, którzy byli bardzo młodzi, gdy się urodziła i różnią się trochę od typowych rodziców), za dobrą muzykę, która leci w tle i za to, że trochę przypomina mi czasy, gdy sama miałam 15 lat. 

źródła zdjęć: 1,2,3,4,5,6,7,8,9,10,11,12,13
Znacie te seriale? Jakie są Wasze ulubione?

Zobacz facehairbodycare na Facebooku i na Instagramie

Pozdrawiam wszystkich
Asia