5 powodów dlaczego twoja dieta nie działa

Wracam dzisiaj po potwornie długiej przerwie - prawie sześć tygodni bez żadnego wpisu to coś, co nie zdarzyło się jeszcze w historii bloga. Przerwa była spowodowana przede wszystkim całą procedurą kończenia studiów - ostatnie zaliczenia, pisanie pracy licencjackiej. Po siedzeniu przed komputerem przez wiele godzin dziennie i po mozolnym tworzeniu kolejnych stron, ostatnie na co miałam ochotę, to kolejne pisanie, które z założenia ma sprawiać mi przyjemność. Teraz pozostała mi już tylko obrona i przede mną sporo wolnego czasu, także na pisanie.


Myślę, że pewnie 3/4 z nas od jakiegoś czasu próbuje poprawić swoją sylwetkę, żeby móc z dumą (a przynajmniej bez wstydu) pokazać się na plaży. Niestety czasem bywa i tak, że mimo naszych usilnych starań, ciało z nami nie współpracuje i odchudzanie nie wychodzi. Dziś chciałabym opisać kilka błędów, które popełnia sporo z nas - ja sama też w przeszłości popełniłam wszystkie z nich, więc wiem, jak to wygląda z autopsji.


1. Złe podejście
To błąd, który gdzieś w pewnym momencie życia popełnił prawie każdy z nas. To, co należy sobie uzmysłowić to to, że złym podejściem jest myślenie o diecie, jako o krótkotrwałym procesie, który ma nas doprowadzić do celu w postaci szczupłej sylwetki. Tu nie chodzi o to - chodzi o ZMIANĘ DIETY, a więc zmianę nawyków żywieniowych. Jeżeli na jakiś czas przestaniesz jeść fast-food, słodycze, pić alkohol itp. to schudniesz, ale wracając do jedzenia tych rzeczy, prędzej czy później przytyjesz znowu. Twoim podstawowym celem powinno być ukształtowanie dobrych nawyków, a więc nastawienie na ZDROWIE, to, żeby nauczyć się, jak odżywiać swój organizm, a nie go zapychać. O mojej diecie powstanie osobny post, w którym opiszę prawidłowe podejście do odżywiania.


2. Nie zgłębianie wiedzy
To podstawowy błąd, który popełnia sporo kobiet. Wiele z nas bazuje na błędnym przekonaniu, że żeby schudnąć należy stosować dietę MŻ, a więc "mniej żreć" albo wręcz się głodzić. Nic bardziej mylnego. W odchudzaniu nie chodzi o ilość, ale o jakość jedzenia. Wagowo czy objętościowo można zjeść dużo więcej, a przecież jest różnica w zjedzeniu powiększonego zestawu w McDonald's a w zjedzeniu np. pysznego kurczaka w egzotycznym sosie z ryżem i warzywami, mimo że formalnie zjemy tyle samo. Kwestia jest w tym, że zestaw z McDonald's nie dostarcza do organizmu pożywienia, jedynie go zapycha, jednocześnie wprowadzając do niego tonę chemicznych i szkodliwych substancji, zaś przygotowany przez nas kurczak dostarczy nam wszystko, czego organizm potrzebuje.
Tak naprawdę w dzisiejszych czasach dostęp do wartościowej wiedzy dotyczącej żywienia paradoksalnie jest potwornie utrudniony i jeżeli ktoś nie ma zacięcia, by tej wiedzy poszukiwać, nie będzie w stanie dostarczać organizmowi tego, czego potrzebuje. W telewizji nadal słyszymy, że szklanka soku z kartonu zastępuje jedną z pięciu porcji warzyw i owoców, że mleko wzmacnia kości, że najlepszy na odchudzanie jest jogurt owocowy 0% tłuszczu i wafle ryżowe. To wszystko nie prawda i ma na celu tylko to, by sprzedać ci produkt.


3. Nie czytanie etykiet
Co z tego, że na opakowaniu jest napisane, że produkt jest dietetyczny, zawiera błonnik itp., jeżeli zawiera on 15 g cukru w kilku kęsach? Co z tego, że produkt jest niskokaloryczny, ale jest stworzony w laboratorium przy użyciu przedziwnych substancji, o których nie słyszałaś?


4. Odpuszczasz, gdy nie widzisz efektów
Organizm to nie maszyna. Czasem dłużej zajmuje mu zareagowanie na zmiany, które wprowadziłaś w sposobie odżywiania. Poza tym nie patrz na wagę. Waga może się znacząco wahać w zależności od fazy cyklu, w której się znajdujesz, od pory dnia, od wypitych płynów. Bazuj raczej na wymiarach, a przede wszystkim na tym, co widzisz w lustrze. Efekty nie muszą być mierzalne, żeby były widoczne. Poza tym, pamiętaj, że priorytetem zawsze jest twoje zdrowie, a w tym nie ma dróg na skróty!


5. Wiara w kalorie
Tak, kalorie są ważne i trzeba nauczyć się z nimi obchodzić, jednak w żadnym wypadku nie powinny być one wyznacznikiem tego, czy należy daną rzecz zjeść czy nie. Są rzeczy relatywnie wysokokaloryczne takie banany, orzechy, awokado, które mimo to należy jeść i nie wykluczać ich z diety! To, że dwa Snickersy mają tyle kalorii ile twój obiad, nie znaczy, że można traktować je równoważnie. Podobnie - to, że coś ma mało kalorii nie znaczy, że można śmiało to jeść. Jeżeli nie dostarcza to żadnych wartości odżywczych, to mimo niskiej zawartości kalorii, są to kalorie puste.


Popełniacie powyższe błędy? Jaka jest Wasza strategia odchudzania?

4 komentarze:

  1. Zgadzam się w stu procentach z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, bardzo się cieszę! Myślę, że to bardzo pozytywne podejście :)

      Usuń
  2. Z wszystkimi punktami się zgadzam :) Na szczęscie doszłam do tych wniosków już jakiś czas temu, metodą prób i błędów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobze, że piszesz o takich rzeczach, bo jednak nie każdy ma tego świadomość. Ja wiem po moich znajomych, ile osób źle się odchudza. Wiem, że taki tracking jest niezbędny, by wiedzieć, czy jest się na dobrej drodze do swojego celu. Pamiętajcie o tym.

    OdpowiedzUsuń