Serum z witaminą C z Biochemii Urody - recenzja

Na wstępie chciałabym przeprosić za to, że tak długo nie pojawiałam się na blogu - miałam sporo pracy na studiach i nawet nie miałam kiedy pisać. Podczas mojej nieobecności liczba obserwatorów przekroczyła 100! Jestem niesamowicie szczęśliwa z tego powodu i odczuwam wielką satysfakcję. Mam nadzieję, że to nie ostatnia setka :) Bardzo dziękuję wszystkim moim obserwatorom, wiele to dla mnie znaczy.
Dziś mam dla Was recenzję, której myślę, że jesteście ciekawe, a będzie to recenzja serum z witaminą C z Biochemii Urody. Jeśli jesteście zainteresowane tym, co sądzę o tym produkcie - zapraszam do czytania.


Serum używam od końcówki sierpnia i właśnie zużywam jego ostatnie kropelki. Rzadko niestety używam go zgodnie z przeznaczeniem, dla którego go zakupiłam, czyli serum na noc. Powód jest prosty - w dni robocze wstaję o 6:30 i po przetarciu twarzy hydrolatem od razu nakładam filtr. Gdybym miała nakładać serum, czekać aż się wchłonie, nakładać filtr i znowu czekać, to musiałabym wstawać znacznie wcześniej, a aż tak rannym ptaszkiem to nie jestem ;) Dlatego jako serum na dzień używam go w weekendy. Poza tym codziennie na noc nakładam go na skórę w okolicach oczu - zarówno pod nimi, jak i na górną powiekę.

Serum można zakupić na stronie Biochemii Urody. Za 28,50zł otrzymujemy 20ml produktu. Nie jest to dużo, więc w sumie wychodzi trochę drogo. Jednak gdy porównamy tę cenę do ser (serów, serum, niech mi ktoś pomoże!) gotowych, które można zakupić w sklepach, cena jest śmiesznie niska. Poza tym serum trzeba zużyć w przeciągu pół roku, więc taka ilość jest akurat.
Za tę cenę otrzymujemy zestaw do przygotowania produktu, w którego skład wchodzi:
- skwalan,
- olej malinowy z dodatkiem witaminy E,
- witamina C w postaci olejku,
- olej śliwkowy lub olej z zielonej kawy w zależności od wybranej wersji.
W składzie kosmetyku nie mi nic, czego przed chwilą nie wymieniłam. Jeśli chcecie wiedzieć, jak wykonać to serum, zapraszam do czytania tego posta, który zawiera fotorelację z "procesu tworzenia".
Jak przed chwilą wspomniałam mamy do wyboru dwie wersje: dla cery suchej z olejem śliwkowym lub dla cery mieszanej/tłustej z olejem z zielonej kawy. Ja posiadam oczywiście tę drugą.

Przeznaczenie produktu: "dla osób nietolerujących kwasu askorbinowego; do każdego typu cery, głównie suchej, mieszanej, dojrzałej, delikatnej, zniszczonej, naczynkowej, podrażnionej, jak i cery tłustej i trądzikowej głównie w formie dwufazowego nawilżacza; dla cery młodej jako ochrona i prewencja przed oznakami przedwczesnego starzenia, jak i dla cery dojrzałej jako kuracja regenerująca zaistniałe zniszczenia skóry; odpowiednie także na okolice oczu, szyję i dekolt; po 20 roku życia"

Jeszcze się nie łapię pod tę kategorię wiekową, w tym przypadku jednak powoduje to radość, a nie smutek w czasach, gdy miało się 11 lat, a coś było dozwolone od np. 12 ;) Także cieszę się póki jeszcze mogę :D 
Przyznam szczerze, że nie wiem, czy nie toleruję kwasu askorbinowego - przezornie wolałam nie ryzykować i zakupiłam taki, który ma nie podrażniać i nie powodować pieczenia (rzeczywiście tak jest :)). Przyznam szczerze, że zakupiłam go głównie jako część mojej prewencji przeciwzmarszczkowej, jako coś do nawilżania na dzień, gdy nie nakładam od razu po wstaniu filtru oraz z nadzieją, że rozjaśni moje cienie pod oczami i na powiekach.

Najłatwiej podsumować go tak - bardzo dobrze się sprawdził. Bardzo dobrze nawilża, nie ma mowy o suchych skórkach, skóra jest jędrna i elastyczna. Jeśli chodzi o działanie przeciwzmarszczkowe. No cóż - zmarszczek jako takich nie mam, ale te typowo mimiczne pod oczami są znacznie mniej wyraźne. No i najważniejsze - naprawdę rozjaśnia moje cienie pod oczami i na powiekach. W moim przypadku dość spektakularne! Wiadomo - imprezowej nocy i niewyspania nic nie rozjaśni, ale muszę przyznać, że gdy porównalibyśmy intensywność moich cieni po 7-8h śnie teraz i przed rozpoczęciem kuracji, to różnica byłaby naprawdę znaczna. Nadal nie odważę się wyjść między ludzi bez korektora, ale czuję się znacznie lepiej. I nie boję się siebie w lustrze ;) 

Każdy ma jakieś swoje kompleksy - moim są cienie. Uważam, że jeśli coś sprawia, że nasz kompleks może być mniejszy, to warto w to inwestować.
Dlatego na pewno wrócę do tego produktu. Na dniach będę robić kolejne zamówienie i chcę wypróbować to serum. Niezależnie od wyników testowania go, na pewno wrócę do serum z witaminą C.

Ah - jedyny problem jaki zauważam to to, że buteleczka jest z białego nieprzezroczystego tworzywa i nie widać ile dokładnie zostało nam produktu. Serum jest też za gęste, żeby chlupotało, więc przy końcówce produktu ciężko ocenić na jak długo nam jeszcze wystarczy. 

Zdjęcie wrzucam stare - z chwili, gdy go dopiero wykonałam. Mimo, że jest dopiero 15 to światło jest naprawdę fatalne...

Pozdrawiam wszystkich
Asia

7 komentarzy:

  1. brzmi zachęcająco. Zastanawiałam się nawet kiedyś, czy nie wykonać takiego oleju z zawartością witaminy c. Popularne domowe serum jest na bazie wody, ale coś mi się zdaje, że takie olejowe będzie fajniejsze:)

    Uwielbiam BU:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że olejowe jest na pewno o tyle fajniejsze, że zawiera jeszcze inne fajne składniki - skwalan, oleje, witamina E.
      Też uwielbiam BU :D

      Usuń
  2. chyba zacznę zaglądac na BU i też coś dla siebie zgarnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie mam problemu z cieniami, ale jak się nie wyśpię, to ratuję się saszetkami z zieloną herbatą. Serum chętnie wykorzystałabym z myślą o rozjaśnieniu licznych przebarwień...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo, muszę wypróbować saszetki :) rozumiem, że chodzi o zaparzone i wystudzone?

      Usuń
  4. kupię to serum i Serum-olejek z witaminą C 10% przy następnych zakupach na str biochemii. zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń